Go down
Mary Pond
Mary Pond
Pseudonim : Mandala Girl
Wiek postaci : 22
Zawód : Lider Heroes Society
Moc : glify
Wzrost i waga : 1,67m/70kg

Rejestracja : 10/09/2022
Punkty : 3
Liczba postów : 28

Informator
Grupa krwi: A+
Procent mocy:
Mary Pond K3GW5YW70/100Mary Pond UdWvTHi  (70/100)
https://the-gifted-pbf.forumpl.net/t613-mary-pondhttps://the-gifted-pbf.forumpl.net/t784-mary-pond#1985https://the-gifted-pbf.forumpl.net/t760-mary-pond

Mary Pond Empty Mary Pond

Nie Wrz 25, 2022 12:21 am

Mary Pond



Informacje

Urodzona w Prineville, Oregon 15 lipca 1997 roku, mieszka w Seattle od lutego 2019, przynależy do Heroes Society, piastuje stanowisko superbohaterki, wizerunku użycza Karen Gillian.

Historia

Mary przyszła na świat w bardzo dużej i bardzo zmutowanej rodzinie. Tylko kilku członków miało moce, ale zważywszy na ogólny stosunek liczby mutantów do reszty ludzi to jeden to już i tak dużo, a co dopiero dziesięciu. Tak, rodzina miała pecha do przeżywania tragedii dostatecznie silnych, by aktywować gen X. Nigdy jednak nie było to dostatecznie silne, by nie potrafili sobie z tym poradzić i wrócić po krótszym lub dłuższym czasie do normalnego życia. Również jej matka miała moc. Potrafiła widzieć przez ściany.
Dziadkowie ze strony mamy wraz z większością rodziny mieszkali w Nevadzie na dużym terenie, który zapewniał poczucie prywatności i świętego spokoju oraz sporą część utrzymania. Rodzice Mary byli w tej mniejszości, która wyniosła się do miasta, ale regularnie odwiedzali dom rodzinny. Każde święta, każda ważniejsza okazja oznaczała wyjazd do dziadków na dwa-trzy dni, bo mieszkali zbyt daleko, by był sens przyjeżdżać tylko na podwieczorek. Stąd nie przyjeżdżali na każde urodziny czy imieniny. Przy takiej liczebności rodziny i odległości do przebycia było to nierealne. W każdym razie Mary wyrosła jako mieszczuch i choć bardzo lubiła odwiedziny u dziadków, zabawę na świeżym powietrzu czy nawet pomaganie w sadzie, to na dłuższą metę wolała żyć w mieście. Bycie daleko od reszty świata miało swoje plusy dodatnie i ujemne.
Jej dzieciństwo było dość proste. Szkoła, zajęcia dodatkowe, dom, przyjaciele, wakacje u dziadków lub na różnych obozach. Wprawdzie miała kontakt z mutantami, ale nikt nie robił z tego afery. Czasem moce pomagały w obowiązkach albo były użyteczne w zabawie i tyle. Dla postronnych z pewnością byłoby to coś niezwykłego, ale rodzina Hudsonów (nazwisko rodowe matki Mary) była do tego przyzwyczajona. Sposób w jaki postrzegali moce sprawiał, że nie robiły dużo większego efektu "łał" niż dowolny inny talent. Ktoś może być dobry w koszykówkę, ktoś może ładnie rysować, a ktoś inny może przenosić przedmioty siłą umysłu. Jednak równocześnie uczono ją, że nie może nikomu opowiadać o mutantach, których ma w rodzinie. Dla małej Mary był to pewien dysonans poznawczy i potrzebowała paru lat by zrozumieć, że nie wszyscy ludzie tak po prostu zaakceptowaliby istnienie mutantów.
W mieście miała swoją ekipę bliskich przyjaciół. Skład ich grupy zmieniał się nieznacznie w ciągu lat. Ktoś przychodził, ktoś odchodził. Wiadomo, życie różnie ułoży, jednak ze zdecydowaną większością osób, które przewinęły się przez jej ekipę utrzymywała kontakt. Byli typem dobrych, ale niekoniecznie grzecznych dzieciaków. Największy wpływ na tą grupkę miał starszy brat jednego z jej członków wraz ze swoją ekipą. Od czasu do czasu na liście jego obowiązków widniała opieka nad młodszym rodzeństwem więc czasem pozwalał im się przyłączyć do jego ekipy gdy gdzieś wychodzili. Z początku starsi mieli sporo przeciwko, ale z czasem wczuli się w rolę idoli. Tym bardziej, że małe minionki łatwo zarażały się ich zajawkami. Graffiti, konkretny typ muzyki, breakdance, parkour. Zwłaszcza dwa ostatnie. Jako kilkuletnie dzieci nie musieli pozbywać się normalnej dla dorosłych obawy przed upadkiem, bo jej zwyczajnie nie mieli. Natomiast starsi nie mieli nic przeciwko żeby pokazać jakiś ruch, czasem nawet po kilka razy. Brak strachu nie oznaczał braku obrażeń. Normą było wracanie do domu z obtarciami, siniakami czy skaleczeniami. Z biegiem czasu "minionki" zaczęły się usamodzielniać i chodzić własnymi ścieżkami, ale przyjaźń i wspólne zainteresowania pozostały. Ten okres, między 7 a 12 rokiem życia był najszczęśliwszy dla Mary. Dziewczyna kwitła. Miała przy sobie swoich przyjaciół, pasję i chęć nauki. Nawet na szkołę nie narzekała.
Tym większy był szok gdy zostało to nagle przerwane. Był wieczór w wakacje i akurat grały z mamą w karty czekając aż tata wróci, by razem z nim zjeść jej tort urodzinowy. Usłyszały dźwięk otwieranych drzwi i Mary już chciała biec powitać ojca, ale matka w porę ją zatrzymała. Cicho kazała małej schować się i zadzwonić na policję. Coś musiało jej się wydać nie tak. Nie żartowałaby w taki sposób. Dziewczynka ukryła się w swoim pokoju w szafie za wiszącymi w niej ubraniami. Idąc do schodów kątem oka zauważyła, że w korytarzu są dwie sylwetki. Wybrała numer alarmowy i zgodnie z instrukcją powtarzaną praktycznie co rok od kiedy zaczęła edukację powiedziała dyspozytorowi o włamaniu. Cicho relacjonowała wszystko co mogła wiedzieć siedząc w szafie. Powiedziała o dwóch sylwetkach w korytarzu, odgłosach walki z dołu i o tym jak po chwili ucichły. Zamilkła gdy usłyszała kroki pod swoim pokojem, a potem dźwięk otwieranych drzwi. Była przerażona. Dobrze, że dyspozytor ogarniał. Zapewniał, że jednostki już są w drodze. I faktycznie po chwili dało się słyszeć syreny policyjne. Włamywacze odpuścili sobie dalsze poszukiwania i w pośpiechu opuścili dom. Szczęśliwie nie zdążyli dobiec do samochodu, zatrzymani przez policję. Dziewczynka siedziała w szafie aż nie znalazł jej jeden z funkcjonariuszy. Ciało jej matki było już wyniesione w worku, ale plama krwi na dywanie w pokoju dziennym była dość wymowna. Taki był stan rzeczy zastany przez Pana Pond gdy wrócił z pracy. Gdy jeden z policjantów wytłumaczył co się stało pierwszą reakcją po chwili pustki było pytanie o córkę. Ruszył do kuchni gdzie jeden z policjantów, ten który znalazł Mary w szafie próbował ją uspokoić i przytulił ją. Nie miał pojęcia co więcej powinien zrobić. Zostawił córkę tylko na chwilę, by dopełnić niezbędnych formalności.
Dom nigdy nie wydawał się tak pusty i cichy. Na szczęście na pomoc przyszła reszta rodziny. Ciotka przyjechała do nich zaraz następnego dnia i zaproponowała, że zabierze Mary do domku dziadków. I tak tam miał być zorganizowany pogrzeb. Jej ojciec miał dołączyć jak tylko załatwi wolne w pracy. Niecały tydzień później Mary wraz z ojcem przyjmowali kondolencje na stypie. Dziewczyna zresztą szybko się tym zmęczyła i poszła do swojego pokoju bez kolacji. Wtedy po raz pierwszy użyła swojej mocy. Potknęła się na ostatnim stopniu i podparła ściany, na której pojawiło się nieduże, świecące koło. Zniknęło po kilku sekundach, ale zjawisko wystarczyło, by chwilowo odciągnąć jej uwagę od cmentarnej otoczki tamtego dnia. Przyspieszyła, żeby szybciej znaleźć się w swoim pokoju i spróbowała jeszcze raz. Potem znowu. Za każdym razem gdy próbowała zrobić nowe koło, poprzednie znikało. Nie wyglądało jakby robiło cokolwiek prócz świecenia i zostawiania śladów mandali na powierzchniach, na których się znajdowało. Nawet nie mogło się pojawić w jakimkolwiek oddaleniu od powierzchni, choć mogło częściowo poza nią wystawać. Mimo to bawiłaby się tym pewnie do rana gdyby nie górny limit, o który wtedy uderzyła. Po kilku glifach nagle poczuła się bardzo słabo. Musiała się położyć i szybko zasnęła. Następnego dnia ciotka przyszła i zwróciła uwagę na mandalę w korytarzu, trzy na ścianach pokoju Mary, dwie na meblach i jedną wielką na suficie. Wtedy dziewczyna pokazała co odkryła poprzedniego wieczora. Ta pokiwała głową z uznaniem i zapowiedziała, że Mary i tak będzie musiała to pozmywać. Oczywiście o ile w ogóle się da. Po ogromnym śniadaniu dostała zestaw do czyszczenia i z pomocą kuzynki zmyła ślady swojego nowego talentu.
Ojciec musiał po kilku dniach wracać do pracy oraz na rozprawę przeciwko włamywaczom. Okazali się być bardzo ortodoksyjnymi zwolennikami idei Genetically Clean. Jednak to był dopiero 2009 rok i wymówka “bo była mutantem”, nawet ubrana w mniej bezpośrednie określenia jeśli stanowiła jakąś okoliczność łagodzącą to raczej ze względu na podejrzenie choroby psychicznej niż nielegalność mutantów. Stąd wyrokiem dla obu było dożywocie.
Mary natomiast spędziła resztę wakacji na wsi. Dziadkowie dbali, żeby się nie nudziła i nie zostawała sama dłużej niż trzeba. Miała pomagać w ogrodzie, w domu, bawić się z rówieśnikami w rodzinie lub chociaż w jakikolwiek sposób spędzać z nimi czas. Uczyła się też swojej mocy pod okiem wuja. Miał zupełnie inną umiejętność niż Mary, ale to nie miało znaczenia. Niektóre rzeczy pozostają takie same. Na razie mieli zrozumieć zasady rządzące tą mocą i uczynić ją czymś bardziej intuicyjnym dla dziewczyny. Oraz nauczyć ją by uważała na swoje limity i destrukcyjny potencjał mocy. Niby prócz trudnych do zmycia śladów na powierzchniach nic szkodliwego nie robiły, ale to mogło się zmienić w miarę jak się rozwijała.
Czas daje perspektywę i leczy rany. Po miesiącu myśli o matce wciąż bolały, ale była gotowa żeby wrócić do normalnego życia. Musiała, bo czekał ją początek nowego roku szkolnego i związane z tym codzienne obowiązki. Przyjaciele okazali się złoci. Po krótkim wypytaniu co z nią i zapewnieniu, że zawsze może do nich przyjść przeszli nad wydarzeniami z wakacji do porządku dziennego. Trudno wskazać słuszniejsze podejście w ich sytuacji. Po prostu kontynuowali to co robili najlepiej pozwalając Mary zapomnieć o żalu. W końcu świat szedł dalej i ona też musiała. Byli jak rodzina. Pod pewnymi względami poradzili sobie nawet lepiej. Postanowiła pokazać im moc. Najpierw tym dwóm najbliższym, którzy byli w jej grupie od samego początku, a potem reszcie. Chciała żeby byli świadomi. Nadal uważała, że Hudsonowie źle robią ukrywając się przed światem. Niby rozumiała powody ich obaw, ale czuła że sprawa i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw. Oni przynajmniej na pewno zrobiliby to dyplomatycznie. No ale zmuszać ich nie zamierzała. Nie miała też za bardzo jak, więc poprzestała na pokazaniu swojej mocy przyjaciołom. Byli zaskoczeni, może nawet trochę przestraszeni, ale w ciągu roku stało się to dla nich niemal równie naturalne jak dla rodziny Hudsonów. Zaczęli nawet z tego żartować, że nie powinna brać udziału w ich małych zawodach, ale tak naprawdę wierzyli w jej uczciwość.
Kolejne kilka lat pozwoliło jej niemal całkowicie poradzić sobie z żalem po stracie matki. Zajęła się po prostu życiem, rozwijaniem swoich zainteresowań, nauką i odkrywaniem możliwości swojej mocy, bo okazało się, że dość szybko rosną. Znalazła sobie też chłopaka. Był od niej starszy o kilka lat. Należał kiedyś do grupy jej idoli, ale znalazł sobie inne hobby i ostatecznie odszedł z grupy, ale nie zostawił po sobie żadnych dram. Po śmierci matki Mary, gdy dziewczynie zdarzało się nie chcieć biegać z resztą ekipy po mieście kilka razy wpadła na niego w parku lub innych ustronnych miejscach i jakoś tak zaczęli ze sobą rozmawiać. John podzielił się z nią swoimi nowymi zainteresowaniami i wciągnął ją w działania charytatywne pokazując, że bycie wolontariuszem pozwala wyciągnąć dużo więcej z wydarzeń. Mary nauczyła się strzelać z wiatrówki, jej wizje artystyczne zaczęła uzewnętrzniać w bardziej legalny sposób niż sprayowanie ścian i coraz częściej brała udział w organizacji różnych wydarzeń najpierw w szkole, a potem w ogóle w swoim mieście. Takie czynności dobrze zaspokajały jej potrzebę działania zagłuszając bezsilną złość na rodzinę, że trzymają moce w sekrecie. Założyli tylko, że ludzie nie zrozumieją i milczą podczas gdy mogliby uczynić świat lepszym miejscem. To ją niesamowicie irytowało. Jednak sama nie miałaby wystarczającej mocy przebicia. Bo nawet jakby przekonała wszystkich, że jest mutantem to co z tego? Bez nikogo za plecami wyszłaby po prostu na dziwaka i naukową ciekawostkę. Musiała więc zadowolić się innymi działaniami. W międzyczasie John poszedł do akademii wojskowej. Zachowanie kontaktu na szczęście nie było problemem. Musieli tylko dopasować godziny, by pasowały im obojgu. Okazał się naprawdę dobry. Na tyle, że w zasadzie jeszcze przed zakończeniem akademii dostał przydział do jakiejś specjalnej jednostki. Nie mógł powiedzieć jej zbyt dużo, ale zapewnił, że to dobra praca. Żartował, że może nawet sam nabędzie jakąś własną mutację. Bo tak, wiedział już o umiejętności swojej dziewczyny i zdążył o nią dość dokładnie wypytać. Skąd się bierze i jak działa. Wytłumaczyła mu tyle ile sama rozumiała.
W 2014 roku Mary brała udział w obchodach Dnia Niepodległości, ale w swoim mieście, w swojej szkole. Pomagała w ich organizacji. Głównie nadzorowała przygotowania i łaziła jako reprezentantka samorządu wiercić dziury w brzuchach osób, które miały coś przygotować, ale się nie wyrabiały. Nie miała czasu sprawdzać wiadomości. Zrobiła to dopiero gdy usłyszała o ataku terrorystycznym w Seattle. Z początku nie dowierzała, jednak cztery czołowe portale informacyjne nie mogły równocześnie, w taki sam sposób kłamać ani się mylić. Dobrze wiedziała, że to oznacza zmiany. Duże i niemożliwe do kontrolowania. Gdy wróciła wieczorem do domu jej ojciec już omawiał to telefonicznie z resztą rodziny. Tłumaczył, że owszem to jest tragedia, ale wciąż nie jest to powód żeby na gwałt ściągać całą rodzinę w jedno miejsce, że nie może tak po prostu zniknąć z pracy, a Mary ze szkoły, że to zaraz ściągnie im kogoś na głowę. Przekonywał też, że sytuację na pewno da się jeszcze ocalić jeśli zabiorą się za to odpowiedni ludzie i może nawet wyjdzie na dobre.
Jednak rodzina Hudsonów się za to nie zabrała. Przynajmniej nie osobiście. Wszyscy wpłacali na fundację From People to People, ale tylko nieliczni angażowali się w to jakkolwiek bardziej. Mary była więc wściekła na całą rodzinę prócz tych kilku wyjątków. Potrafiła wręcz opluć jadem gdy tylko któryś próbował przekonać ją żeby razem z resztą Hudsonów ukryła się przed światem. Nie wyobrażała sobie być tak bierną. Brała udział we wszystkich marszach, na jakich była w stanie być. Ba, nawet pracowała w fundacji jako wolontariusz. Pomagała w zbiórkach, w organizowaniu marszy, a nawet projektowała niektóre ulotki czy grafiki do wydarzeń. Praktycznie żyła i oddychała walką o spokojniejsze jutro dla wszystkich. Ledwie znajdowała czas wolny poza szkołą i FPtP. Na szczęście nie była w tym sama. Miała przyjaciół. Oraz chłopaka. Widywała go rzadziej niż by chciała, ale zapewniał, że załatwi sobie wczesną żołnierską emeryturę i będzie cały jej. Niespecjalnie to wyszło. W 2016 roku rodzice Johna przekazali Mary informację o jego śmierci. Podobno przeżył tylko dowódca jego oddziału. Zareagowała na to już całkowicie obcinając sobie czas wolny. Robiła cokolwiek byle zająć się czymś. Gdy jakimś cudem nie spała, nie pracowała, nie uczyła się ani nie organizowała czegoś to płakała gdzieś w swoim zacisznym kącie kreśląc na kartkach więcej i więcej rysunków. Trwało to prawie pół roku nim w końcu jej ojcu i dwójce najlepszych przyjaciół udało się ją zmusić do chwili postoju, do pogodzenia się z tym co się stało i przeżyciem w końcu tego bólu zamiast ciągle uciekać przed nim.
To pomogło. Nie od razu, ale pomogło. Organizm Mary wyczuł okazję do regeneracji sił i dodatkowo przycisnął ją chorobą do łóżka. Klasyczny syndrom osób chorujących akurat wtedy gdy mają wolne. Po takim regeneracyjnym tygodniu była w stanie wrócić do względnie normalnego funkcjonowania. Wszystko sugerowało poprawę.
Aż do pamiętnego marszu w 2018 roku. Akurat w jego organizacji nie pomagała. Jedynie udostępniała znajomym wydarzenie na facebooku. Tym niemniej pojechała do Seattle żeby wziąć w nim udział i była to wielka wyprawa. Przyjechali poprzedniego dnia wieczorem i spędzili noc w hostelu żeby być od rana na miejscu. Było to dla niej piękne ilu ludzi się zebrało żeby wyrazić swoje poparcie dla pokojowego rozwiązania sytuacji, do której doprowadził zamach sprzed czterech lat. Miała dosłownie łzy w oczach ze wzruszenia. Jej wiara w to, że mogą coś zmienić rosła z każdą godziną. I nagle jeden strzał zmienił wszystko w piekło. Cała ta otoczka, przygotowania dziesiątek jak nie setek osób zostały zniweczone przez jednego snajpera. Wybuchła strzelanina, a ewakuacja okazała się niewystarczająco skuteczna na taką masę spanikowanych ludzi. Mary pomagała jak umiała. Stawiała swoje glify między uciekającymi, a zbłąkanymi pociskami. Nie zaniedbała własnej ewakuacji tylko za sprawą przyjaciół, którzy niemal siłą zabrali ją stamtąd ratując przed aresztowaniem. Tak szybko i dyskretnie jak tylko się dało wydostali się z miasta. Mieli dużo szczęścia, że udało im się wrócić do domu nie ściągając sobie żadnych śledczych na głowy. Po tym wydarzeniu, gdy zaczęły się aresztowania członków FPtP i ruszyła machina mająca doprowadzić do delegalizacji fundacji Mary uległa w końcu presji rodziny by wyprowadzić się do nich do Nevady. Głównie dlatego, że ojciec również zaczął naciskać, a ją w mieście trzymali tylko przyjaciele, z którymi wciąż mogła utrzymywać kontakt. Wraz z końcem roku szkolnego zapakowali większość dobytku na dostawczak stryja i zostawili za sobą dom.  Tak znalazła się ponownie w domu Hudsonów, wśród ludzi do których miała żal o taki rozwój wydarzeń. Spośród tych kilkoro członków bliższej i dalszej rodziny obecnych na marszu w Seattle tylko ona i jeden kuzyn wydostali się bez poważnych problemów. Pozostali zostali zatrzymani lub ranni, a jeden nawet zabity. Rodzina wspólnie była w żałobie, ale równocześnie była bardzo skłócona. Mary nie była w stanie wytrzymać tego zbyt długo. Prawie codzienne dyskusje o tym, które podejście jest gorsze, napięcie i ciągła obawa, że DOGS jednak zapuka do ich drzwi. Tak się nie dało.
--- poprawki ze starego forum ---
Pół roku przesiedziała, ale po tym czasie spakowała potrzebne rzeczy, wszystkie swoje oszczędności (w gotówce) i zniknęła im z radaru udając się w okolice Seattle, które zdawały się być teraz epicentrum większości wydarzeń. Miała silną potrzebę robienia czegoś. Bycia potrzebną. Wielokrotnie zasłaniając twarz pomagała ludziom wydostać się z niebezpiecznych miejsc jak chociażby walące się budynki lub okolice różnych ataków. Zawsze zasłaniała twarz i zmieniała swój głos żeby uniknąć rozpoznania. Po drodze raz czy drugi podjęła śmieciową pracę, w której nikt o nic nie pytał, ale większość czasu żyła na oszczędnościach. Przy odpowiednim ograniczeniu wydatków starczyło tego aż do początku roku 2019 kiedy dotarła do Seattle. Tam dopiero jej bohaterskie alter-ego stało się rozpoznawalne. Ludzie nazwali ją “Mandala Girl”. Z niektórymi z uratowanych w ten sposób ludzi nawiązała później znajomość. Jak chociażby David Hopper, który po ograniczeniu przez Mary kontaktów z rodziną, zastąpił jej ojca w roli głosu doświadczonego człowieka, gotowego posłużyć radą lub wytkąć gdy zachowuje się nierozsądnie w ten czy inny sposób. Poprzez niego poznała Simona, jego siostrzeńca. Młodego, ambitnego, choć nie do końca pewnego siebie mutanta, któremu niejedną rzecz trzeba było wyjaśnić. Jak chociażby to, że lepiej nie zaczepiać obcych ludzi żeby porozmawiać z nimi o mocach. Chłopak ma ogromne szczęście, że na dwie osoby, z którymi do takiej rozmowy doszło, żadna nie życzyła mu ani mutantom źle. Wciąż jednak jedną z tych osób był Nicholas, przywódca Rebelii i pracodawca Mary. Przynajmniej w tamtym czasie. I spokojnie, dziewczyna jedynie pracowała w barze “Laguna Negra” jako kelnerka. Nie należała do jego organizacji, mimo że wielokrotnie ją o to pytał. Widział jej skuteczność podczas ataku na DOM oraz podczas jej solo akcji. Na szczęście wbrew obaw Mary, nigdy nie próbował jej zmusić. To ją zaskoczyło, ale postanowiła po prostu się z tego cieszyć i robić swoje, równocześnie uważając żeby nie dać mu powodów do uznania jej za zagrożenie.
W tym samym czasie wokół Mandala Girl zaczęła zbierać się pewna grupa osób o podobnych poglądach. Idea Heroes Society zaczęła nabierać kształtów. To dało Mary nowy cel. Chciała stworzyć nową organizację. Taką, której celem nie byłaby walka w tej wojnie czy ukrywanie się przed nią, a uratowanie jak najwięcej cywilów złapanych w krzyżowy ogień. Znajdowała ludzi, tym razem na żywo, którzy mogliby się do niej dołączyć. Szukała wśród byłych członków FPtP, znajomych czy osób, które spotykała w internecie. Zachowując ostrożność udało jej się stworzyć pewną niedużą sieć wsparcia. Mniej więcej wtedy, w sierpniu przyszedł do niej Zack Sheperd, tymczasowy głównodowodzący Bractwa w Seattle i zaproponował przekazanie tej rozpadającej się organizacji w jej ręce aby mogła je odbudować oraz przekształcić w Heroes Society. Mary jak najbardziej była zadowolona z oferty, ale potrzebowała czasu aby przemyśleć jak przekonać Bractwo do podążenia za nią oraz co tak właściwie chciałaby zrobić jeśli faktycznie zostanie ich liderem.
Tymczasem Simon zaginął. Mary pomagała go szukać na tyle, na ile była w stanie, ale Seattle jest wielkie. Młody Miles musiał zmienić się w wielkie tornado zanim w końcu udało się go znaleźć. Jednak wydostanie go z transu, w którym był było bardzo trudne, a w dodatku na miejscu pojawili się również DOGS. Na szczęście w pierwszej kolejności zajęli się, tak jak Mandala Girl, pomaganiem ludzi. Nawet doszło do swego rodzaju krótkotrwałego zawieszenia broni. To, wraz z pomocą spowalniającej mocy Richarda Ryana, pozwoliło jej przemknąć do wnętrza trąby powietrznej i wyciągnąć Simona ze szponów jego własnej mocy zanim ktokolwiek zobaczył jego twarz. Wymagało to jednak od niej poważnego nadużycia mocy. Dziewczyna straciła tamtego dnia 20 kilo. To dużo więcej niż zalecaliby nawet najbardziej fanatyczni dietetycy.
W przetransportowaniu Simona i Mary do szpitala pomogło dwóch Rebeliantów. Dziewczyna nie była z tego do końca zadowolona, ale nie miała siły polemizować. Była wycieńczona i jeszcze w drodze straciła przytomność. Przez prawie miesiąc musiała pozostać w szpitalu. Jednak nawet wtedy nie marnowała czasu, przygotowując się na swój wielki dzień w Bractwie. Pisała do różnych znajomych, których zdobyła podczas pobytu w Seattle oraz myślała nad pierwszymi zmianami jakie wprowadzi. To tam, w szpitalu wyklarował się kształt szkoły dla mutantów w mniej więcej takiej formie, w jakiej znajduje się obecnie. Obecnie skupia swoje myśli na rozbudowaniu nowopowstałej organizacji i znalezieniu pieniędzy na jej funkcjonowanie. Z tego powodu zakończyła pracę w Lagunie i przeniosła się do siedziby niegdysiejszego Bractwa.

Charakter

Mary postrzega konflikt między rządem, a mutantami jako zły i chce położyć mu kres. Ostatecznie, wojna nie służy nikomu. Prowadzi jedynie do ofiar, i to nie tylko po obu stronach barykady, ale również wśród osób trzecich. Zwykłych ludzi, obdarzonych bądź nie, którzy najchętniej nie mieliby z tym nic wspólnego. Miała nadzieję, że FPtP będzie w stanie rozwiązać ten problem we względnie bezkrwawy sposób jednak każdy wie jak wyszło. To właśnie popchnęło ją do jej superbohatersiej kariery. Chciała udowodnić Amerykanom, że nie muszą bać się wszystkich mutantów, że mimo oczywistej różnicy to wciąż są ludzie. O demokracji myśli w sposób dość uproszczony: im więcej obywateli przekona się do mutantów, tym mniej opłacalną taktyką polityczną będzie atakowanie ich. Więc gdy przekona wystarczającą liczbę mieszkańców, to rząd będzie musiał się zmienić.
Nie jest jeszcze w stu procentach pewna jak doprowadzić do zmian społecznych i politycznych, na których jej zależy, ale jedno jest pewne. Jakieś kroki podjąć trzeba. Winą za to wszystko co się stało po 2014 roku obarcza bierność tych bardziej pacyfistycznych mutantów. Jej rodzina mogła to wszystko zrobić lepiej, bezpieczniej. Jednak nic nie zrobili i przez to, że nie zrobili nic doszło do ataku podczas Dnia Niepodległości oraz wszystkich konsekwencji, które za sobą pociągnął. Mało jest rzeczy, które frustrują Mary bardziej niż bezczynność. Dlatego, nawet jeśli nie jest jeszcze w stanie obmyślić całej ścieżki, wyznacza bliższe cele i skupia się na ich jak najlepszym wykonaniu. Chwilowo jej głównym zajęciem jest znajdowanie młodych mutantów i pomaganie im w zrozumieniu zmiany jaka ich spotkała oraz kontynuowanie swojej superbohaterskiej działalności.

Opis Mocy

Glify- umiejętność tworzenia glifów i manipulowania nimi. Są to półprzejrzyste, pozbawione grubości okrągłe powierzchnie, które mogą posłużyć za tarczę, dać dodatkowe oparcie, wzmocnić siłę wyskoku itp.. Mają na sobie wzór przywodzący na myśl indyjskie mandale, za każdym razem inny.  Jeśli glify były w odpowiednio małej odległości od jakiejś powierzchni(długość promienia), zostawiają na niej identyczny kształt. Ślad jest zmywalny, trochę jak sadza.
Teoretycznie jako twór dwuwymiarowy glify powinny bez problemu przecinać wszystko co uderzy w nie od boku, wsuwając się między atomy. W praktyce jednak glif przenika przez taki obiekt. No chyba, że ktoś pociągnie prostopadle do glifu. Jeśli zrobi to z odpowiednią siłą zniszczy glif lub zacznie rozrywać element. Zależy co jest wytrzymalsze.

Poziom 1 (do 20%):
-Maksymalna liczba glifów: 1 na raz, do 5 dziennie*; pierwszy glif znika w momencie postawienia nowego
-Średnica glifu: 0,2-0,5m
-Maksymalny czas istnienia glifu: 2 sekundy; jeśli glif zniknie z powodu skończenia się tego czasu, wpływa to na zmęczenie Mary.
-Maksymalna odległość, w jakiej można tworzyć glify: 5m;  po oddaleniu się na większą odległość glif znika
-Przynajmniej drobna część glifu musi znajdować się na już istniejącej płaskiej powierzchni, względem której jest równoległy. Reszta może wystawać poza tą powierzchnię. Glif przenika przez ewentualne elementy, które już zajmują tą przestrzeń (np. jakiś pręt wystający ze ściany, na której został postawiony) nie czyniąc im szkody.
-Glify pozostają na miejscu, na którym zostały postawione dopóki nie zostaną zniszczone, odwołane lub same nie znikną po upływie maksymalnego czasu. Nie ma możliwości poruszania nimi.
-Mary jest zawsze świadoma położenia istniejących glifów.
-Glify nie stanowią poważnej przeszkody w zasadzie dla nikogo. Wystarczy mocniejsze uderzenie i kształt sypie się w drobny mak, po czym znika. Są w stanie pozwolić jej na odbicie się, ale niewiele więcej. Dziewczyna odczuwa takie zniszczenie jako lekkie ukłucie w piersi. Niby nic poważnego, ale dość nieprzyjemne. Efekty z większej liczby glifów kumulują się.
-Glify w pewnym sensie przyciągają Mary. Dzięki temu jest ona w stanie na krótką chwilę złapać na nich solidne podparcie np. do odbicia się niezależnie od tego, pod jakim są kątem względem podłoża. Jeśli położy glif na ścianie, może się w tym miejscu wybić jakby w tym miejscu nieznacznie wystawała cegła.
-Teoretycznie może stworzyć więcej niż wyznaczoną liczbę glifów bez odpoczynku, ale każdy następny powoduje utratę 1kg masy ciała. Zanim ktoś uzna, że to nic takiego: skutki dla jej zdrowia i funkcjonowania są prawie takie same jakby ta utrata była spowodowana odpowiednio długą głodówką.

Poziom 2 (21-40%):
-Maksymalna liczba glifów: 2 na raz, do 10 dziennie*; najstarszy glif znika w momencie postawienia nadmiarowego
-Średnica glifu: 0,2-1m
-Maksymalny czas istnienia glifu: 4 sekundy;  jeśli glif zniknie z powodu skończenia się tego czasu, wpływa to na zmęczenie Mary.
-Maksymalna odległość, w jakiej można tworzyć glify: 10m;  po oddaleniu się na większą odległość glif znika
-Glify mogą powstawać w dowolnym miejscu w zasięgu mocy oraz wzroku Mary. Glif przenika przez ewentualne elementy, które już zajmują tą przestrzeń (np. jakiś pręt wystający ze ściany, na której został postawiony) nie czyniąc im szkody.
-Glify znajdujące się nie dalej niż 5m od Mary mogą zostać poruszone w kierunku prostopadłym do ich powierzchni o maksymalnie połowę swojego promienia. Ma to charakter szybkiego wyrzutu, po którym wracają na swoje poprzednie miejsce. Można tego użyć m.in. żeby pomóc sobie w wyskoku.
-Mary może zwiększyć widoczność glifu poprzez zmniejszenie jego przejrzystości i wzmocnienie poświaty w momencie tworzenia go i nie może tego potem zmienić. Przy generowanym przez niego świetle nie da się czytać, ale wystarczy to by nie wpadać w meble.
-Mary jest zawsze świadoma położenia istniejących glifów.
-Glify są w stanie wytrzymać uderzenie czy kopnięcie. Uczucie jest trochę jakby uderzyć w ścianę. Jednak porządny cios baseballem wystarczy. Dziewczyna odczuwa takie zniszczenie jako ukłucie w piersi. Niby nic poważnego, ale dość nieprzyjemne. Efekty z większej liczby glifów kumulują się.
-Mary jest w stanie przylgnąć do glifu niezależnie od tego, pod jakim kątem jest ustawiony. Uczucie jest trochę jak trzymać się drabiny z tą różnicą, że nie chwyta się szczebli tylko przykleja do płaskiej powierzchni. Wytrzymałość również jest podobna. Jeśli będzie zbyt mocno obciążona po prostu odpadnie. Ułatwia to również wybicie w praktycznie dowolnym kierunku dając lepsze odbicie niż ściana. Jeśli położy glif na ścianie, może się w tym miejscu wybić jakby w tym miejscu wystawała cegła. Taki sam efekt glify wywierają na ludzi, którym na to pozwoli.
-Teoretycznie może stworzyć więcej niż wyznaczoną liczbę glifów bez odpoczynku, ale każdy następny powoduje utratę 2kg masy ciała. Zanim ktoś uzna, że to nic takiego: skutki dla jej zdrowia i funkcjonowania są prawie takie same jakby ta utrata była spowodowana głodówką.

Poziom 3 (41-60%):
-Maksymalna liczba glifów: 3 na raz, do 15 dziennie*; najstarszy glif znika w momencie postawienia nadmiarowego
-Średnica glifu: 0,1-1,5m, może zmieniać rozmiar glifu podczas jego istnienia
-Maksymalny czas istnienia glifu: 6 sekund; jeśli glif zniknie z powodu skończenia się tego czasu, wpływa to na zmęczenie Mary.
-Maksymalna odległość, w jakiej można tworzyć glify: 20m;  po oddaleniu się na większą odległość glif znika
-Glify mogą powstawać w dowolnym miejscu w zasięgu mocy oraz wzroku Mary. Glif przenika przez ewentualne elementy, które już zajmują tą przestrzeń (np. jakiś pręt wystający ze ściany, na której został postawiony) nie czyniąc im szkody.
Mary ma kontrolę nad glifami znajdującymi się nie dalej niż 10m od niej. Może nimi poruszać z prędkością porównywalną do idącego człowieka. Dodatkowo może wykonywać szybkie wyrzuty w kierunku prostopadłym do powierzchni glifów o maksymalnie połowę ich promienia. Poruszanie glifami niezależnie od siebie wymaga pewnej podzielności uwagi i używając wszystkich jakie jest w stanie przywołać na raz może mieć problem ze skupieniem się na czymś innym.
-Mary może zmniejszyć widoczność glifu poprzez przyciemnianie go lub zwiększyć poprzez zmniejszenie jego przejrzystości i nadanie poświaty w momencie tworzenia go i nie może tego potem zmienić. Czytanie przy takim świetle nie jest miłe, ale da się odróżnić litery od siebie.
-Mary jest zawsze świadoma położenia istniejących glifów.
-Glify są w stanie wytrzymać mocne uderzenia lub kilka strzałów z pistoletu, ale seria z karabinu czy granat rozniosą barierę w strzępy. Dziewczyna odczuwa takie zniszczenie jako ukłucie w piersi. Dość silne, by miała przez krótką chwilę (~pół do całego posta) problem ze złapaniem oddechu. Efekty z większej liczby glifów kumulują się.
-Mary jest w stanie przylgnąć do glifu niezależnie od tego, pod jakim kątem jest ustawiony. Uczucie jest trochę jak trzymać się drabiny z tą różnicą, że nie chwyta się szczebli tylko przykleja do ściany. Wytrzymałość również jest podobna. Jeśli będzie zbyt mocno obciążona po prostu odpadnie. Ułatwia to również wybicie w praktycznie dowolnym kierunku dając lepsze odbicie niż ściana. Jeśli położy glif na ścianie, może się w tym miejscu wybić jakby w tym miejscu wystawała cegła. Taki sam efekt glify wywierają na ludzi, którym na to pozwoli.
-Teoretycznie może stworzyć więcej niż wyznaczoną liczbę glifów bez odpoczynku, ale każdy następny powoduje utratę 3kg masy ciała. Zanim ktoś uzna, że to nic takiego: skutki dla jej zdrowia i funkcjonowania są prawie takie same jakby ta utrata była spowodowana głodówką.

Poziom 4 (61-75%):
-Maksymalna liczba glifów: 4 na raz, do 20 dziennie*; najstarszy glif znika w momencie postawienia nadmiarowego
-Średnica glifu: 0,05-2m, może zmieniać rozmiar glifu podczas jego istnienia
-Maksymalny czas istnienia glifu: 8 sekund; jeśli glif zniknie z powodu skończenia się tego czasu, wpływa to na zmęczenie Mary.
-Maksymalna odległość, w jakiej można tworzyć glify: 30m; po oddaleniu się na większą odległość glif znika
-Glify mogą powstawać w dowolnym miejscu w zasięgu mocy oraz wzroku Mary. Glif przenika przez ewentualne elementy, które już zajmują tą przestrzeń (np. jakiś pręt wystający ze ściany, na której został postawiony) nie czyniąc im szkody.
-Mary ma kontrolę nad glifami znajdującymi się nie dalej niż 15m od niej. Może nimi poruszać z prędkością porównywalną do biegnącego człowieka. Dodatkowo może wykonywać szybkie wyrzuty w kierunku prostopadłym do powierzchni glifów o maksymalnie ich promień. Poruszanie glifami niezależnie od siebie wymaga pewnej podzielności uwagi i używając wszystkich jakie jest w stanie przywołać na raz będzie mieć problem ze skupieniem się na czymś innym.
-Mary może zmniejszyć widoczność glifu poprzez przyciemnianie go lub zwiększyć poprzez zmniejszenie jego przejrzystości i nadanie poświaty w momencie tworzenia go i nie może tego potem zmienić. Latarka czy lampa to to nie jest, ale na bezrybiu i rak ryba.
-Mary jest zawsze świadoma położenia istniejących glifów.
-Glify są w stanie wytrzymać ostrzał z większości pistoletów czy karabinów, ale co solidniejszy granat czy rozpędzony samochód zrobią z glifu sieczkę. Dziewczyna odczuwa takie zniszczenie jako ból w piersi. Dostatecznie silny by na chwilę straciła oddech (tak na dobrą sprawę nie będzie w stanie zrobić nic konkretnego w następnym poście i będzie osłabiona w kilku późniejszych). Efekty z większej liczby glifów kumulują się.
-Mary jest w stanie przylgnąć do glifu niezależnie od tego, pod jakim kątem jest ustawiony. Uczucie jest trochę jak trzymać się drabiny z tą różnicą, że nie chwyta się szczebli tylko przykleja do ściany i wytrzymałość jest 1,5x większa. Jednak wciąż jeśli będzie zbyt mocno obciążona po prostu odpadnie. Jeśli położy glif na ścianie, może się w tym miejscu wybić jakby w tym miejscu wystawała cegła. Taki sam efekt glify wywierają na ludzi, którym na to pozwoli.
-Teoretycznie może stworzyć więcej niż wyznaczoną liczbę glifów bez odpoczynku, ale każdy następny powoduje utratę 4kg masy ciała. Zanim ktoś uzna, że to nic takiego: skutki dla jej zdrowia i funkcjonowania są prawie takie same jakby ta utrata była spowodowana głodówką.

Poziom 5 (76-90%):
-Maksymalna liczba glifów: 5 na raz, do 25 dziennie*; najstarszy glif znika w momencie postawienia nadmiarowego
-Średnica glifu: 0,05-2,5m, może zmieniać rozmiar glifu podczas jego istnienia
-Maksymalny czas istnienia glifu: 10 sekund; jeśli glif zniknie z powodu skończenia się tego czasu, wpływa to na zmęczenie Mary.
-Maksymalna odległość, w jakiej można tworzyć glify: 40m; po oddaleniu się na większą odległość glif znika
-Glify mogą powstawać w dowolnym miejscu w zasięgu mocy oraz wzroku Mary. Glif przenika przez ewentualne elementy, które już zajmują tą przestrzeń (np. jakiś pręt wystający ze ściany, na której został postawiony) nie czyniąc im szkody.
-Mary ma kontrolę nad glifami znajdującymi się nie dalej niż 20m od niej. Może nimi poruszać z prędkością dwukrotnie większą od biegnącego człowieka. Dodatkowo może wykonywać szybkie wyrzuty w kierunku prostopadłym do powierzchni glifów o maksymalnie połowę ich promienia. Poruszanie glifami niezależnie od siebie wymaga pewnej podzielności uwagi i używając wszystkich jakie jest w stanie przywołać na raz będzie mieć problem ze skupieniem się na czymś innym.
-Mary może zmniejszyć widoczność glifu poprzez przyciemnianie go lub zwiększyć poprzez zmniejszenie jego przejrzystości i nadanie poświaty w momencie tworzenia go i może to potem zmieniać. Latarka czy lampa to to nie jest, ale na bezrybiu i rak ryba.
-Mary jest zawsze świadoma położenia istniejących glifów.
-Glif może zatrzymać rozpędzony pusty dostawczak, ale niewiele więcej. Dziewczyna odczuwa zniszczenie glifu jako silny ból w piersi. Dość silny, by na jakiś czas (ok. 2-3 postów) wyeliminować ją z walki, ucieczki i innych akcji wymagających sprawnego oddechu, a nawet po tym czasie będzie mniej sprawna. Może nawet zacząć kaszleć krwią. Nie wymaga to jakiegoś wielkiego leczenia, tylko porządnego odpoczynku. Może jakiś leków przeciwbólowych. Efekty z większej liczby glifów kumulują się. Najpóźniej po zniszczeniu 4 straci przytomność, a całkiem prawdopodobne, że wcześniej
-Mary jest w stanie usiąść na glifie (po drobnej gimnastyce żeby faktycznie przykleić do niego swój tyłek) niezależnie od tego, pod jakim kątem jest ustawiony. Jej włosy i ubrania będą wciąż reagować na grawitację, a i krew spłynie do głowy jeśli zawiśnie do góry nogami, ale na pewno nie spadnie pod swoim ani nawet trzykrotnie większym ciężarem. Oczywiście o ile sama będzie w stanie go utrzymać. Jeśli położy glif na ścianie, może się w tym miejscu wybić jakby w tym miejscu wystawała cegła.Taki sam efekt glify wywierają na ludzi, którym na to pozwoli.
-Teoretycznie może stworzyć więcej niż wyznaczoną liczbę glifów bez odpoczynku, ale każdy następny powoduje utratę 5kg masy ciała. Zanim ktoś uzna, że to nic takiego: skutki dla jej zdrowia i funkcjonowania są prawie takie same jakby ta utrata była spowodowana głodówką.

Poziom 6 (powyżej 90%):
-Maksymalna liczba glifów: 6 na raz, do 30 dziennie*; najstarszy glif znika w momencie postawienia nadmiarowego
-Średnica glifu: 0,05-3m, może zmieniać rozmiar glifu podczas jego istnienia
-Maksymalny czas istnienia glifu: 20 sekund; jeśli glif zniknie z powodu skończenia się tego czasu, wpływa to na zmęczenie Mary.
-Maksymalna odległość, w jakiej można tworzyć glify: 60m; po oddaleniu się na większą odległość glif znika
-Glify mogą powstawać w dowolnym miejscu w zasięgu mocy oraz wzroku Mary. Glif przenika przez ewentualne elementy, które już zajmują tą przestrzeń (np. jakiś pręt wystający ze ściany, na której został postawiony) nie czyniąc im szkody.
-Mary ma kontrolę nad glifami znajdującymi się nie dalej niż 25m od niej. Może nimi poruszać z prędkością trzykrotnie większą od biegnącego człowieka. Dodatkowo może wykonywać szybkie wyrzuty w kierunku prostopadłym do powierzchni glifów o maksymalnie długość ich promienia.Poruszanie glifami niezależnie od siebie wymaga pewnej podzielności uwagi i używając wszystkich jakie jest w stanie przywołać na raz będzie mieć problem ze skupieniem się na czymś innym.
-Mary może zmniejszyć widoczność glifu poprzez przyciemnianie go i zwiększenie przejrzystości lub zwiększyć poprzez zmniejszenie jego przejrzystości i nadanie poświaty. Może to potem zmieniać. Latarka czy lampa to to nie jest, ale na bezrybiu i rak ryba.
-Mary jest zawsze świadoma położenia istniejących glifów.
-Glify są w stanie wytrzymać naprawdę dużo. W razie potrzeby zatrzymają nawet tira, ale to jest limit ich wytrzymałości. Pojedynczy glif po takim zderzeniu pęknie. Dla dziewczyny oznacza to piekielnie silny ból w piersi. Będzie potrzebowała dłuższej chwili odpoczynku (z 4-5 postów). Na pewno zacznie kaszleć krwią i mieć mroczki przed oczami. Może nawet stracić przytomność. Porządny odpoczynek powinien wystarczyć, ale lekarz nie zaszkodzi.
-Mary jest w stanie stanąć na glifie niezależnie od tego, pod jakim kątem jest ustawiony. Jej włosy i ubrania będą wciąż reagować na grawitację, a i krew spłynie do głowy jeśli zawiśnie do góry nogami, ale na pewno nie spadnie pod swoim ani nawet czterokrotnie większym ciężarem (o ile utrzyma to dodatkowe obciążenie i go nie upuści). Jeśli położy glif na ścianie, może się w tym miejscu wybić jakby w tym miejscu był normalny parapet. Taki sam efekt glify wywierają na ludzi, którym na to pozwoli.
-Teoretycznie może stworzyć więcej niż wyznaczoną liczbę glifów bez odpoczynku, ale każdy następny powoduje utratę 6kg masy ciała. Zanim ktoś uzna, że to nic takiego: skutki dla jej zdrowia i funkcjonowania są prawie takie same jakby ta utrata była spowodowana głodówką.

*- Jako "dzień" rozumiem czas między jednym porządnym odpoczynkiem, a drugim. Jeśli Mary zaniedba sen wspomniany "dzień" może okazać się dłuższy niż doba lub w przypadku gdy właśnie zapewni sobie odpowiedni wypoczynek może zregenerować się nieco szybciej.

Ciekawostki

Lubi i potrafi rysować.
- Pije dużo energetyków, zwłaszcza jak jest zestresowana czymś. Jej ulubione to Monsterki ze smakami owoców.
- Czasem nosi przy sobie coś ze wzorem mandali. Zeszyt, jakieś długopisy. Wychodzi z założenia, że jakby mieli ścigać każdego z takim wzorem to by im zabrakło miejsca w aresztach.
- Nie znosi bezczynności. Zwłaszcza gdy jest coś do zrobienia. To wraz z jej zamiłowaniem do energetyków sprawia, że czasem trudno jej się zasypia.



Ostatnio zmieniony przez Mary Pond dnia Sob Paź 08, 2022 12:05 am, w całości zmieniany 3 razy
The Gifted
The Gifted
Wiek postaci : 0
Rejestracja : 07/09/2022
Punkty : 488
Liczba postów : 717
https://the-gifted-pbf.forumpl.net/

Mary Pond Empty Re: Mary Pond

Nie Paź 23, 2022 6:51 pm

Karta zaakceptowana


Wiele wydarzyło się na pierwszej odsłonie The Gifted. Witamy ponownie, Mary Pond.
__________________________________________________________________
Za kontynuację gry Twoja postać otrzymuje następujący bonus:

  • +3% do Poziomu Mocy


Procent Mocy: 70%

Grupa krwi: A+
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach