Go down
Levis Guero Morrison
Levis Guero Morrison
Pseudonim : THUNDERBIRDA
Wiek postaci : 29
Zawód : BOKSER/BARMAN/MAFIOSO
Moc : ULPSZONA FIZJOLOGIA
Wzrost i waga : 183 cm / Waga: 80 kg

Rejestracja : 23/09/2022
Punkty : 27
Liczba postów : 29

Informator
Grupa krwi: 0-
Procent mocy:
Levis Guero Morrison K3GW5YW88/100Levis Guero Morrison UdWvTHi  (88/100)

Levis Guero Morrison Empty Levis Guero Morrison

Pią Wrz 23, 2022 10:04 am

Levis Guero Morrison

the-base.jpg

Informacje

urodzony w Bostonie 27 Listopad 1989 roku, mieszka Seattle od 5 lat, przynależy do bezfrakcyjnych piastuje stanowisko boksera, barmana, haker oraz członek Mafii, wizerunku użycza Cam Gigandet

Historia

Historia mojej rodziny mogła śmiało posłużyć za wzór Szekspir do napisania Romeo i Julii. O ile wydarzyła się ona przed rokiem 1597, a nie o jakieś trzysta, czterysta lat później. Widocznie Romeo i Julia nie byli jedyni w historii, gdzie miłość nie zawsze wygrywa ze wszelkim złem. Pewnie nie jedną para by się znalazło. W końcu ile seriali i bajek jest o tej tematyce. Miłość nie pokona wszystkiego sama sobie. Nawet taka wielka, jaką mieli między sobą Romeo i Julia... Jednak zacznijmy od samego początku mojego życia. W końcu to właśnie o nie tutaj chodzi. Czyż nie... Ja jestem głównym bohaterem mojej historii. Nie Romeo ani też Julia, a tym bardziej mój ojciec Dominico. Tylko jak Levi Guero Morriosn. Urodziłem się rodzinie mafijnej, a nie jest to odpowiednie miejscem, gdzie dzieci mogą żyć się najbezpieczniej. Czyli żyć tej bańce mydlanej, że życie jest piękne i wspaniałe. Głupie gadanie, życie jest do chrzanu... A inni tylko się oszukują i zabijają, jeśli ty nie zadbasz o siebie, to nikt tego nie zrobi.
Jak już mówiłem, moi rodzice zakochali się w sobie niczym Romeo i Julia tylko on należał do rodziny Serrano, a ona Morrison. Tak jak to było przypadku Montekich i Kapulettich rodziny moich rodziców od wielu lat walczyły ze sobą. Nikt nie potrafił wskazać, gdzie istnieje źródło konfliktu między nimi. Jednak i druga strona obwiniała się nawzajem. Dziecinada jak na mój gust, ale co mi tam oceniać, byłem tylko wtedy dzieckiem, pewnie podobnie by miał dzieciak Juli i Romeo. Nie poprawiał tego fakt, że mój ojciec miał zajebistą moc, potrafił pojawiać się niespełna co trzech lata. Tak dokładnie... pierwszy owocem grzechu, był mój szanowny braciszek Sebastian, a drugim byłem właśnie ja...ta zakała rodziny, a przynajmniej tak niejednokrotnie słyszałem od dziadka.
Zacznijmy więc może nieco inaczej... Urodziłem się szóstego dnia stycznia 1989 roku w Bostonie w stanie Massachusetts. Przez pierwsze pięć lata mojego życia wychowywała mnie matka, o ile tak było można powiedzieć. Więcej ona była poza domem niż z nami w nim, bo ciągle gdzieś ją ciągnęło. Oczywiście nie byliśmy wtedy bez opieki, bo babcia nami zajmowała i głównej mierze to ona najwięcej przyczyniła się do naszego wychowania niż rodzicielka. Jeśli natomiast chodzi o ojca to ledwie go pamiętam, jakby przez mgłę. Nie był obecny w moim życiu tak jak mama czy dziadkowie, bo go widywałem sporadycznie. Dlaczego? Bo nie miał odwagi wychowywać bachora kobiety, którą przeleciał dwa razy. Pieprzony palant i tchórz. Jeśli chodzi o matkę to, czemu tylko przez pięć lata. Zostawiła mnie u dziadków? Nie... Coś trochę innego, ale też bardzo podobnego, ale na jej obronę powiem, że nie zostawiła mnie, bo tak chciała. Więc jak to w końcu było? Już wam mówię, jak to było... kiedy miałem pięć lata. Odbyło się jej ślub i część wesela, a tuż przednimi doczekałem siostry. Pewnie teraz myślicie, no tak założyła nową rodzinę, a dzieciaki z wpadki psuły jej obrazek idealnej rodziny. Nic bardziej mylnego... W sumie to wesele się nie odbyło się do końca, ale w część, bo pamiętam, że obżerałem się słodkościami, jakie były przygotowane i państwo młodzi powiedzieli sobie tak. Wszystko przebiegała zgodnie z planem. Młodzi z kościoła dojechali do domu, gdzie ogrodzie miało odbyć się wesele. Witali gość, przyjmowali gratulacje i tym podobnie. Wszystko do czasu, aż nowożeńcy nie zostali zamordowani na własnym weselu. Niezbyt pamiętam, jak to wszystko wyglądało. Jeśli was interesują szczegóły jak, co, dlaczego to po nie zgłoście się do mojego dziadka albo brata. Sebastian był starszy, więc pewnie więcej zapamiętał niż ja. Jedynie pamiętam, że to był straszny widok. Jednej chwili wszyscy się śmieją, tańczą, a ja biegający między stolikami szukając tych najlepszych słodkość, a z drugiej huk i ciało mojej matki i jej męża padające na ziemie. Nawet wtedy wymknęło się mi się krzyk ,,Mamo!", jakbym chciał zmusić ją do tego, by wstała. Jednak nie podniosła się, nie zareagowała na mój krzyk, a obok niej pojawiało się coraz więcej krwi. Babcia szybko zabrała nas, to znaczy mnie i moje rodzeństwo do domu. Wtedy coś we pękło. Nie wiem jak to dokładnie nazwać, jednak poczułem ból i złość oraz strach to wszystko zmieszało się we mnie, jednocześnie przebudziło się coś... Czego nigdy wcześniej nie czułem. Sam dokładnie nie wiem, co wtedy było. Byłem zły na wszystkich dookoła, bo chciałem być przy mamie... Nie wiem jak ale w jakimś amoku zdemolowałem swój pokój, a później winę rzuciłem na Sebastiana. Nie chciałem oberwać za coś, czego nie potrafiłem wyjaśnić. To wydarzenie zapisała się w mojej pamięć i było najgorszym momentem mojego życia, przez co pojawiły się w nim luki. Jednak z czasem zaczęłam się do takich przyzwyczajać, pozostając na wychowaniu u ojca matki-handlarza ziołami, herbatami i przyprawami, który poza pracą zajmował się także przemytem paczek drogą wodną do i z Europy. Widok krwi, broni i przemocy nie robił na mnie wrażenia, były to tylko elementy mojego życia.
Po tych wszystkich strasznych wydarzeniach moim opiekunem został Jonathan Morrison ojciec mojej matki. Dlaczego dziadek, a nie mój, bo on jak zwykle miał nas w dupie. Chociaż kilka dni po pogrzebie mamy wydawało mi się, że widziałem szanownego tatusia, jak rozmawiał przed domem dziadka, ale odjechał. Szkoda... Liczyłem, że jednak, że nie jest do końca takim bucem i jednak przejmie opiekę nad nami. Jednak nie... Zostaliśmy u dziadków, a szczególnie pod pieczą dziadka. Życie pod jego opieką nie było łatwe, jednakże nie mogliśmy narzekać. Poza twardym bardzo restrykcyjnym wychowaniem zapewniał nam naprawdę dużo możliwości. Czy to edukacyjnych, czy też jakichkolwiek innych. Dziadek miał wiele zasad, jakich mieliśmy przestrzegać. Najważniejsza było to, by szanować jego autorytet i reguły grupy - gangu - do którego przynależał, a do którego my także mieliśmy dołączyć, jak osiągniemy odpowiedni wiek. Dziadek potrafił narzucać swoją wolę i sprawiać, że nawet ci, co mieli inne zdanie zamilkli niczym myszki. Moje dzieciństwo u dziadka przebiegało w miarę normalne, kiedy się nie uczyłem, to spędzałem czas na zabawie jak każde zdrowe dziecko w tamtych czasach. Ganiałem po krzakach, biłem się mieczami powstałymi z patyków, wracałem do domu z siniakami i obdartymi kolanami. Można by powiedzieć, że moje życie było idealne. Miałem dom, do którego zawsze mogłem wracać po szkole, pieniądze na moje zachcianki. Jedyne czego nie doświadczyłem od śmierci matki to miłość. Zacząłem coraz bardziej zagłębiać się świat dziadka i jego gangu. Już jako dzieciak miałem w nim swoją paczkę, z którą się trzymałem. Wszystko szło idealnie, nikt nie wiedział o tym, co ja coraz bardziej okrywałem w sobie, swoje zdolności oraz trenowałem je samotność. Udawało mi się nawet przed rodziną to ukryć. Zawsze miałem jakąś wymówkę lub jakąś bajeczkę o nowych siniakach. Bo jak dziadek lubił mawiać ,,ból nas tylko wzmacnia". To właśnie przed dziadkiem najtrudniej było to ukrywać, bo zwykle interesowało, co robię, gdzie jestem i z kim. Łatwiej było z rodzeństwem, bo nigdy nie byliśmy jakoś blisko siebie. Więc nadal miałem tajemnice przed nimi wszystkimi. Do czasu. To wszystko zmieniło się tego felernego dnia, pieprzonego 13 października, zabawne, wypadało to akurat w piątek, roku 2000. Bawiliśmy się jak zawsze - za starą fabryką, która od dobrych kilku lat była zamknięta z bliżej nieznanych nam powodów, albo raczej mało interesujących dla nas. Byliśmy młodzi, głupi, powoli zaczynaliśmy dojrzewać i właśnie tak zrodził się pomysł na siłowania się na ręce. Każdy z nas chciał udowodnić, że to właśnie on jest najsilniejszy, każdy z nas chciał być „liderem” naszej grupy. Zaczęło się niewinnie - kilka prób, kłótni, że ktoś oszukiwał. W końcu przyszła moja kolej i naprawdę cholernie żałuję, że chciałem wziąć w tym wszystkim udział. Usiedliśmy przy prowizorycznym stoliku, który chybotał się na wszystkie strony świata, mały, drobny ja i mój znacznie wyższy i starszy kolega. Wiedziałem, jaki będzie wynik, bo już znałem swoją moc na tyle, by wiedzieć czego mogę się po niej spodziewać. Dam wam jedną radę, o której boleśnie nauczyłem się tamtego dnia. Jeśli jakiś mutant powie wam, że pełni kontroluje n swoją moc nie wierz mu... To znaczy, że wcale nie ma nad nią władzy, tylko mu się tak wydaje. Zawsze trzeba brać pod uwagę, że coś może potoczyć się nie tak jak chcemy.
Ustawiliśmy się, zamknąłem oczy i na dźwięk słowa „start” z całej siły spróbowałem powalić jego rękę na stół. Trzask. Krzyki. Płacz. Dziwny szum. Otworzyłem oczy, ze zdumieniem zauważając, że mi się udało, ale dopiero po chwili zrozumiałem, dlaczego wszyscy krzyczeli. W tamtej chwili zastanawiałem się, czy to jakiś wyjątkowo pokręcony sen, czy też koszmar o wyjątkowo krwawym finale. Pech chciał, że to jednak była pieprzona rzeczywistość. Oto siedział przede mną ten sam kolega, z twarzą bez tego cwaniackiego uśmiechu pewnego wygranej, a twarzą wykrzywioną ze strachu, bólu i płaczu, kątem oka zauważyłem tworzącą się na betonie ciemną plamę w okolicy jego nogawki. Jego ręka była złamana, z przedramienia wystawała złamana kość, z rany sikała brunatna posoka, a palce jego dłoni były kompletnie zmiażdżone. Miałem wrażenie, jakby czas się na chwilę zatrzymał, wszyscy coś krzyczeli, próbowali wydostać jego dłoń z mojego uścisku, chłopak płakał i bladł coraz szybciej po chwili osuwając się w ramiona innego wysokiego chłopaka stojącego za nim. W głowie miałem wtedy tylko jedną myśl-uciekaj. Wyrwałem się z transu, zerwałem się i ruszyłem pędem do domu. Od tamtego dnia zdecydowanie nie byłem już duszą towarzystwa, obierałem taktykę dystansowania się od większości ludzi. Zamiast podejmowania dalszych prób wyjaśnienia tego czegoś, co tkwiło we mnie już od tamtego nieszczęsnego wieczoru, kiedy straciłem część rodziny. To zaszyłem się sam ze sobą... Większość dni wyglądała tak samo spędzałem zamknięty swoim pokoju ucząc się lub zagłębiając się w książkach albo w świecie wirtualnym. Pewnego dnia czułem, że coś mnie nosi nie potrafiłem usiedzieć w jednym miejscu. Chodziłem po pokoju, to siadałem przed komputerem za chwilę kładłem się na łóżko. Nie myślałem za dużo w momencie, gdy moje ciało samo się podniosło i ruszyło prosto, przeszło przez drzwi, wyszło na ulicę, kierując się w stronę jednego z mniejszych sklepów spożywczych. Czułem jak chustka, którą zawsze nosiłem w kieszeni nagle pojawiła się na mojej twarzy niczym maska. Czułem chłód i gładką powierzchnię kamienia znajdującego się w mojej dłoni. Jak biorę zamach, rzucam. Słyszałem trzask witryny sklepowej, która rozsypała się prawie w drobny mak. Ludzie biegli zaaferowani, rozglądali się, szukali sprawcy, naboju, w końcu co mógł zrobić taki mały kamyczek? Nie miał takiej destrukcyjnej siły – to ja mu ją nadałem. Znowu. Na tą jedną chwilę zamknąłem oczy, skupiłem się i rzuciłem. Słyszałem tylko świst, z jakim przemierzał powietrze i trzask. Taki sam trzask jak wtedy, co? Wykorzystałem zamieszanie. Nikt nie skupiał się na drobnej postaci nastolatka, który zabrał z wystawy obok dwa jabłka i szybko schował je za pazuchę. A przynajmniej taką miałem nadzieję. Szedłem dalej przed siebie, udając, że kompletnie nie obchodzi mnie to, co przed chwilą zrobiłem. Dopiero w tamtym momencie wyszedłem z tego dziwnego transu. Nogi prowadziły mnie dalej, w stronę ciemnej uliczki z boku, którą planowałem przejść, skręcić gdzieś w główną drogę, okrążyć parę domów i wrócić do domu, ale szło mi zdecydowanie za gładko. W tamtej chwili myślałem, że kradzież jest jednak niewyobrażalnie łatwa, a jeszcze z tą mocą – to wszystko wydawało się po prostu banalne. Zerwałem chustkę z twarzy, w tym samym momencie wpadając na, jak mniemałem, ścianę. Podniosłem wzrok i kogo zobaczyłem mojego dziadka. Nie miałem zielonego pojęcia, co on tutaj robił, a jednocześnie czując, że nie wpadłem na niego przypadkowo, że na mnie czekał, że wiedział. Zacisnąłem pięść, zaraz z dumą, podnosząc na niego wzrok. Teraz jestem silny, dam sobie radę.
Nie zamierzałem pozwolić mu ponownie mnie poniżyć, stłamsić nie byłem tym samym chłopcem, który chował się, gdy słyszał strzały. Byłem nastolatkiem, który potrafił małym kamyczkiem wybić szybę z dużej odległość oraz jedną ręką łamać kość innym. Czy miałbym opór zaatakować własnego dziadka? Człowieka, który zapewnił nam dach nad głową po śmierci matki i nie pozwolił zdechnąć na ulicy. Nie miałembym żadnych. W końcu to właśnie on tego mnie nauczył, by nie okazywać strachu i nie mieć żadnych skrupułów. To dzięki niemu, a raczej przez niego byłem, kim byłem. Obserwowałem go uważnie, a on mnie. Staliśmy tak naprzeciw siebie parę minut i każdy z nas czekał na ruch tego drugiego. Jedno co mnie zaskoczyło to brak strachu, a wręcz przepełniona pewność siebie bijąca z jego oczu. Byłem pewny, że wiedział, do czego jestem zdolny, a pomimo tego nie okazał strachu. To znaczyło, że nie był sam. Oczywiście, że nie był sam... Wielki Pan Morrison nie chodzi nigdzie sam nawet na spotkanie z wnuczkiem, który nocy łazi po ulicach miasta. Opuściłem gardę i wycofałem się krok, ale nie spuszczałem głowy. Chciałem mieć lepszą ocenę sytuacji. Dostrzec ewentualne zagrożenie oraz jego ludzi. Po paru minutach dostrzegłem dwójkę ludzi w cieniu za dziadkiem. Zagadując za mną pewnie było parą.
Spojrzałem oczy dziadka i spytałem stawiając kawę na ławę: ,,Czego chcesz". Wiedziałem, że jeśli to było nic takiego poczekałby z tym do rana oraz też jak wrócę do domu. Nie narażałby się na atakach swoich wrogów wychodząc z domu. Zaśmiał się widząc, że przechodzę do rzeczy. Jednak jego odpowiedź mi się nie spodobała. Bla bla bla.... Czekałem aż przejdzie do sedna, zamiast rosnąć w piórka. Dopiero po minutach tego monologu usłyszałem, że moje zdolność mogą się bardzo przydać w jego szeregach oraz rzucił, że może kiedyś to ja zajmę jego miejsce. To ostatnie nie uwierzyłem. Nie byłem dzieckiem, by wierzyć w bajki. Jednak to, że mogę się przydać, że będzie jakaś kontrola na tym komu łamie kość bardzo mi się spodobała. Jak na razie moje akcje było spontaniczne bez żadnego planu. Gdybym miał plan nie wpadłbym na niego.
Treningi dwa razy dziennie. Jedne dotyczyły walki wręcz, obsługi broni, wszystkiego, co żołnierz powinien wiedzieć oraz potrafić. Uczył mnie, jak być chodzącą bronią. Powoli przestawałem potrzebować innych narzędzi poza własnym ciałem, żeby zabijać. Dziadek mocno nastawał mnie na kreatywności w wykorzystaniu otoczenia. Po tych wszystkich treningach przeszliśmy na drugi poziom. Aby przestać być człowiekiem i stać się maszyną do zabijania na zlecenie swojego capo. Drugim poziomem okazały się tortury, które miały zmusić mnie do stworzenia psychicznej odporności. Znosiłem wszystko bez słowa sprzeciwu, stając się coraz wytrzymalszy... Miałem wielu nauczycieli, których dziadek ściągał. Wśród nich był też z jakieś mnich Shaolin. Miał on poddać treningu, jaki sam przechodził, by jeszcze bardziej zwiększyć moją wytrzymałość na ból i wytworzenie tak zwanej ,,twardej skóry" do której miałem predyspozycje dzięki mojej mocy. Dzień w dzień dawał mi solidny wycisk. „Najpierw zniszczymy i zbudujemy na nowo twoje ciało, aby było w stanie przyjąć twoją nową siłę”. Brzmiało przerażająco jak cholera, ale tego się po nim spodziewałem... Robiliśmy wszystko w tajemnicy przed moim rodzeństwem oraz babcią. Dziadek twierdził, że nie chce by mnie rozpraszali w tym co robię. Jednak ja czułem, że było w tym jakieś długie dno. Jednak takie wyróżnienie powinno zasługiwać na nagrodę, ale zamiast tego zaczęto dorzucać mi inne zajęcia. Zaczęto szkolić mnie na wyższej klasy już nie żołnierzy, ale oficerów oraz szpiegów. Kiedy skończyłem siedemnaście lat, treningi poświęcone walce właściwie się skończyły. Co drugi dzień poświęcaliśmy kilka godzin, żeby utrwalać wyuczone umiejętności. Poza tym dziadek chciałbym, zajął się czymś, aby zbudować alibi na treningi. Zawsze interesowały mnie komputery i ich systemy, dlatego postanowiłem pójść na informatykę, a on to za akceptował. Stwierdzając, że może okazać się to przydatne dla gangu. Według niego zrozumienie działania komputerów, kodów oraz Internetu pomoże wznieść gang na wyższy poziom. Zwłaszcza, że Sebastian już studiował prawo, a jak spokojnie mogłem zająć się informatyką. Prócz studiów miałem też prywatnego nauczyciela, który już był poszukiwany przez FBI za szereg włamań, a jego kod był nie raz wykorzystywany przez słabszych hakerów. Ja miałem dorównać mu i nie raz twierdził, że tym tępię uczeń przewyższy mistrza.
Pewnego dnia mój Sensei od sztuk walki przyszedł i pokazał mi kartkę głoszącą o walkach mutantów. Nie wyglądała na coś, co mógł przypadkiem znaleźć w gazecie przy porannej kawie, więc domyśliłem się, że nie jest to nic legalnego. Kątem oka zauważyłem dopisek o nagrodach pieniężnych. „To jest nasz cel. Przygotuję Cię do tego. Nie spodziewaj się efektów w miesiąc, może nawet nie w rok, ale osiągniemy to. Zarobisz pieniądze dla dziadka i staniesz się najlepszym bokserem”. Taki mieliśmy plan. Nie zajęło nam to roku, ani dwóch lat, dopiero kiedy miałem dziewiętnaście lat i większość jego treningów nie robiła na mnie wrażenia, a w walce z nim byłem w stanie wymierzyć mu parę ciosów uznał, że jestem gotowy. Przed swoją pierwszą walką usłyszałem od niego, że dzisiaj mam wykorzystać swoje nadzwyczajne umiejętność. Dziadek postawił duże pieniądze na mnie więc nie mogę przegrać. Po pierwszej rundzie byłem w szarej dupie... Wtedy mój trener powiedział do mnie: „Nie traktuj tego jako coś, co musisz włączać i wyłączać. Czy ktoś kiedykolwiek uczył Cię oddychać? Potraktuj to, jak oddychanie”. Początki były ciężkie, ale kiedy przestałem traktować to jako coś obcego, a zamiast tego jako coś naturalnego, tak prostego, jak oddychanie – wszystko stało się prostsze, łatwiej było to wykorzystać i zamiast na siłę trzymać kontrolę to działo się samoistnie. Wygrałem walkę poczułem dumę.
Po swojej pierwszej walce miałem jeszcze kilka innych. Po któreś wygranej dziadek kupił podziemny klub. Gdzie o pewnych godzinie, pewnego dnia odbywały się walki bokserskie. Dzięki temu dobijał wiele transakcji. Na zasadzie, jeśli wasz człowiek pokonana mojego... Tak zaczynały się rozmowy, potem wchodziłem na ring i trochę przeciągałem walkę, tak by nie znokautować przeciwnika pierwszej rundzie, ale też chciałem zabawy. A wszyscy ci ludzie, którzy mieli odwagę wejść ze mną do ringu, byli idealnymi zabawkami i workami treningowymi. Pamiętam, że po jednej walce dziadek zawołał mnie do stolika przestawiając jakichś ludzi wśród nich była młoda dziewczyna może miała siedemnaście lat. Miała na imię Prudence. Usiadałem jak dziadek mi kazał siedziałem popijać piwo i obserwując otoczenie. Jednocześnie słuchając rozmów dziadka z tym facetem. Byłem ciekawy z kim będę walczył, aby przypieczętować ich umowę. Jednak zamiast słowa ,,walka" usłyszałem ,,małżeństwo". Co to chyba żarty? Ja mam się żenić z nią... Spojrzałem na dziadka jakby żartował. Jednak on rzucił, że ślub odbędzie się za tydzień. No to już są żarty. Spojrzałem na dziewczynę za ciekawiony co myśli o tym pomyśle. Jednak nie wyglądała na zaskoczoną ani też jakąś niechętną.
Więc tak tydzień później wieku dwudziestu lat, a dokładnie 18 października 2008 roku ożeniłem się z Prudence Armentrout. Ślub nie skończył się tak jak ostatni, na jakim byłem. Czytaj mojej matki wszystko przebiegło zaplanowanie nawet mój szanowny braciszek raczył się pojawić na ślubie, jak i też siostra była na nim, choć pewnie za wiele nie miała do gadania. Skoro mieszkała z dziadkiem tam samo ja.. W prezencie ślubnym dostaliśmy mieszkanie w mieście jakiś tam apartament. Jednak całe to wydarzenie było dla mnie jak jeden wielkim cyrk. A ja byłem klaunem, bo tak czułem się w tym garniturze. Może Sebastian lubił nosił tą klatkę na sobie. Ja wolałem zdecydowanie dres lub też skórę. Jednak Pan młody nie mógł pójść pod ołtarz w dresie. A to byłoby ciekawe... Po tym całym cyrku poszedłem z Prudence do sypialni gdzie mieliśmy konsumentować nasz związek. Wiedziałem, że była dziewicą i to miał być jej pierwszy raz... Swój miałem dawno za sobą. Jednak nie chciałem jej tutaj teraz z jednego prostego powodu lubiłem zdobywać kobiety. A nie mieć podane je na tacy. Nad naszymi głowami widniało fatum umowy. Mieliśmy codziennie współżyć, by jak najszybciej pojawiło się dziecko, a przynajmniej tego chciał jego dziadek. Z początku siedziałem jak ten buc na skraju łóżku... Słuchając, jak pociąga nosem. Jednak dziewczyna mnie prowokowała słowami. Chciałabym, to ja zrobił ruch, by mieć powód, by mnie nienawidzić. W końcu jej się to udało... Dlatego też nie bacząc na jej łzy wziąłem ją tutaj na tym łóżku i robiliśmy to każdego dnia po kilka razy. Jedynie w dni, kiedy miałem walki nie uprawialiśmy seksu. Z czasem zaczęliśmy godzić się ze swoim losem, a nawet zaczęło sprawiać nam to przyjemność. Rok później lipcu na świat przyszła nasza pierwsza córka Odetta. Imię zostawiłem do wyboru mojej żonie. Tego samego roku moja młodsza siostrzyczka postanowiła spieprzyć od dziadka, który kazał mi ją znaleźć. Pojechałem do domu i sprawdziłem jej pokój, jednak niczego nie znalazłem. Co by sugerowało, że została porwana. Wszystko wskazywało na to, że uciekła. Z czego byłem trochę zadowolony... Oczko w głowie dziadka zrobiło mu taki przekręt, a teraz ja mam jeździć, szukać szanownej panienki. Ciekawy byłem co takiego się stało, że postanowiła uciec. Widziała śmierć? Nie to mieliśmy na porządku dziennym. A może dziadek chciał wydać ją za mąż? Była w podobnym wieku, jak nasza szanowna matka poznała mojego ojca.
Przez jakieś pięć lat, czyli latach 2009 do 2014 moje życie wyglądało tak samo, czyli na walizkach i szukaniu siostry oraz też zajmowaniu się kilkoma innymi sprawami dziadka. To wszystko sprawiło, że w moim małżeństwie zaczęło się pieprzyć. Rzuciłem dziadkowi, że jeśli to ma się udać muszę wyjechać i zająć się rodziną. Zgodził się tylko zasugerowałbym pojechał do Seattle ostatnio miały miejsce tam jakieś zamieszki. Może to wykorzystać do sprzedaży broni... Ludzie się boją, bo mutanci postanowili się ujawnić. Skinąłem głową... Zająłem się tym wszystkim, co było potrzebne do naszej przeprowadzki, czyli: sprzedać mieszkanie i kupić coś odpowiedniego w Seattle. Miałem gdzieś to, że mutanci wyszli na ulice. Bo to było do przewidzenie byliśmy lepsi niż zwykli ludzie i należało się nas szanować. Cóż nie spodziewałem się, że mój szanowny braciszek również mieszka w okolicach Seattle. Jakoś nie interesowałem się tym, co on robi i gdzie. Miałem to gdzieś... Poza tym miałem swoje sprawy na głowie, by przejmować się starszym Morrisonem. Mieszkaliśmy z Prudence rok w Seattle jej nie przeszkadzało to, że zmieniliśmy otoczenie wręcz przeciwnie miałem wrażenie, że jej się to podoba. Mnie również ta cała walka z mutantami mocno kopnęła do przodu sprzedaż broni. Ludzie teraz nie zastanawiali się na tym, by zapłacić jak najmniej, ale by zabić jak najwięcej mutantów najszybciej. Karabiny, wiatrówki szły jak ciepłe bułeczki. Brakowało mi trochę walki więc jednego dnia jak córce załatwiliśmy opiekunkę z Pru wyszliśmy na miasto. Trochę mnie poniosło, kiedy jakiś szczur klepnął ją tyłek. Kolesi wylądował w szpitalu, a my musieliśmy się zmyć i tyle było z naszego wieczoru. Chociaż w domu się działo, bo jeszcze buzowała we mnie adrenalina. Nie słuchałem Prudence, że nie chce, że ma tego dość. Nie raz marudziła... A poza tym nie byliśmy ze sobą z miłością. Byliśmy ze sobą ze względu kontraktu między naszymi rodzinami. Przez który mieliśmy mieć potomstwo, a jeszcze nie zadowoliśmy jej ojca, bo nie mamy syna. Co to za rodzina mafijna, która nie ma dziedzica...
Pru poskarżyła się ojcu, ale ten nie był zadowolony. Zażądał nowego kontraktu takiego, który zwalał na rozwód. Bez zrywania między nimi współpracy. Dziadek przystał, ale pod warunkiem, że dzieci z tego związku będą wychowane w naszej rodzinie. Pru nie chciała początkowo zgodzić, bo była w ciąży. Nim rozwód wszelkie rozmowy dobiegły końca na świat przyszedł Miguel. Wtedy zacząłem się zastanawiać, czy dziadek nie postąpił podobnie z moim ojcem. Czy on jednak nie był takim do końca skurwielem za jego go miałem. Jednak po tym wszystkim zostałem sam z noworodkiem i sześcioletnią córką. Myślcie, że samotne ojcostwo oraz pracę w mafii da się pogodzić. Nie da się... A musiałem dbać o interesy gangu, bo dziadek nie przyjmował wymówek. Dlatego dość szybko znalazłem kobietę. Mischa była idealna na matkę dla moich dzieci. Dobra i miała zajebiste podejście do Odetty. Poza tym była to jej przedszkolanka. Zaczęliśmy coraz częściej się spotykać... Początkowo przez to, że zawsze spóźniałem się z odbiorem dzieciaków z przedszkola, w którym mieścił się też żłobek Miguela i ona zostawała z nimi tak długo aż nie przyszedłem. Tak nasza znajomość się rozwinęła, aż pewnego dnia oznajmiła, że spodziewa się naszego dziecka. Ponownie szybki ślub, by nie było widać brzucha na weselu. Ślub odbył się 26 maja... Tak wiem nie ,,R" ale październik ma aż dwa i nie przyniósł mi szczęścia ani też mojej matce. Więc postanowiliśmy nie iść zabobony. A też dlatego, że w tym miesiącu było dużo wolnych terminów. Tuż przed Gwiazdką tego roku, czyli 2016 na świat przyszłą Chloe.
Nasze życie toczyło się dalej w Seattle. Nie powiem, że byliśmy idealnym małżeństwem bez żadnych kłótni ani też problemów. Mieliśmy je oczywiście, jak każde, ale nie takie, że nie widzieliśmy przyszłość razem. Mischa doskonale sprawiała się w roli matki dla trójki dzieci. Jeśli ktoś stanąłby z boku nie powiedziałby, że dwójka nie jest jej biologiczna. A jeśli chodzi o Pru nie starała utrzymywać się kontaktu z dziećmi. Słyszałem, że ponownie wyszła za mąż za kolejnego znajomego ojca. Tym razem nie miała tyle szczęścia co miała ze mną. Bo z tego, co dowiedziałem się, to koleś był zbliżonym wieku do jej ojca. Cóż jej strata pogardziła ,,Bogiem" niech zadowoli się starcem. Miały dni, tygodnie, miesiące cały czas utrzymywałem kontakt z dziadkiem i dla niego pracowałem. Otworzyłem również w Seattle klub podziemnych walk. By nie czuć ich braku... Nie chciałemby historia się potoczyła. Z czasem to zaczęło przeszkadzać Misch i rzuciła, że chce rozwodu, bo niby nie może patrzeć jak przychodzę po obijany. Rzuciłem, że jak chce może się wynosić, ale dzieci zostają ze mną. Nie były już takie małe. Jedynie Chloe miała niecałe trzy lata.
Rozwiedliśmy się 2019 roku, ale przeciwieństwie do Pru, Mischa nie chciała odpuść macierzyństwa. Więc dogadaliśmy, że na weekendy bierze dzieci do siebie. Też nie chciałem, by zrywała z nimi kontakt, jak to zrobiła biologiczna matka dwójki starszych moich dzieci oraz mój ojciec. Wiedziałem jak to może wpłynąć na nich. Chciałem im tego oszczędzić...

Tak więc wygląda moja historia mam nadzieję, że teraz właściwe zdanie sobie o mnie wyrobisz.

Charakter

Guero jest osobą zagadkową, interesującą i pociągającą innych, który nie czeka z założonymi rękami na mannę z nieba ani na księżniczkę z bajki. Często swoimi decyzjami zaskakuje on swoje otoczenie. Poza tym pasjonuje go wszystko, co związane z życiem. Levi jest osobą skrupulatną, wnikliwą i pracowitą oraz jest osobą z natury autorytatywną, skrytą, nawet nieraz nietolerancyjną w stosunku do drugich. Jednak posiada zdolność dyplomatycznego załatwiania spraw oraz jest to osobą lojalną w stosunku do przełożonych, mimo iż ceni samodzielność i swoją przestrzeń.

Levi to osoba ukierunkowana na osobiste spełnienie. Ma on dużo różnorodnych talentów i możliwościach w każdej dziedzinie i we wszystkim co robi Guero widać wolę działania, siłę, przedsiębiorczość oraz kreatywność. Niekiedy jest on słabo ukierunkowany i mało zdeterminowany na daną sprawę i w tedy trudno mu się więc odnaleźć w skomplikowanych sytuacjach. Pomimo tego lubi on być źródłem zainteresowania i zachwycać otoczenie. Bardzo cieszy się z pochlebstw i komplementów. Levi potrafi oczarować innych swoją osobą i wzbudza zainteresowanie płci przeciwnej. Przez co nie jedno krotnie został nazwany kobieciarzem. Twierdzi, że nie ma brzydki kobiet są tylko biedne. Każda niewiasta jest piękna tylko nie zawsze widać tą urodę. Guero to niezwykle żywotne, aktywne, dynamiczne, pełne energii osoba, której wszędzie jest pełno. Nic dziwnego skoro ma bardzo dużo energii, cechuje się żywotnością i optymistycznym nastawieniem do świata. Chce uczestniczyć w życiu i czerpać z niego pełnymi garściami. Życie dla niego to jedna wielka przygoda. Zawsze ma mnóstwo planów, a przyszłość widzi w kolorowych barwach oraz uparcie dążący do osiągnięcia konkretnego celu. Często mu trudno zrozumieć, że ktoś może stawać na drodze do szczęścia i radości.
Levi to typowy ambiwertyka... Co to znaczy, a to, że ma w sobie trochę ekstrawersji i introwersji. Łączy sobie zarówno ekstrawertyka oraz introwertyka. Czyli jest bardzo jest zmienny, jednocześnie wśród ludzi może być bardzo otwarty, a za chwilę zamknięty. Potrafi przybierać różne pozy w zależności od tego, jaki wizerunek jest podziwiany w danej grupie społecznej. Z Levi potrafi być oportunista.

Opis Mocy

Ulepszona fizjologia anatomiczna

Budowa jego ciała jest dodatkowo wzmocniona, co za tym idzie, że układy anatomiczne również. Między innymi takie jak: ruchu, nerwowy, narządów zmysłów czy też krwionośny i limfatyczny. Wszystko to co opisuje anatomia człowieka zostało w jakiś sposób wzmocnione, co czyni z Leviego nadczłowieka. Jest szybszy, silniejszy oraz bardziej wytrzymały. Jednak nie czyni z niego jakoś mega super, ponieważ nie jest lepszy od mutanta, który posiada jeden z akceptów, np. superszybkość. Nie będzie od niego szybszy, ale podobnie szybki. Jest po prostu lepszy od człowieka, a nie mutanta posiadającego jeden z umiejętność.

Poziom I
0% - 20%

Aktualnie użycie mocy 2 posty z 6 odpoczynku na zregenerowanie sił

Szybkość i refleks

- Tak zwany nagły niekontrowany nagły zryw. Jego ciało reaguje w sytuacjach gdy wyczuje zagrożenie, czy gdy wymaganie jest użycie szybkość samo w sobie wykona zryw, którego Levi nie kontroluje w żaden sposób. Zwykle to dzieję się w sytuacjach uniku przed ciosem czy nadjeżdżającym autem. Taki nagły zryw może wykonać do dwóch metrów od miejsca w którym wcześniej stał.
- Levi nie potrafi w pełni kontrolować swoją moc, przez co czasem szybkość może nie zadziałać lub może pobiec z prędkością o wiele większą niż planował.
- Potrafi tak zwanym interwałem przebiegnąć dystans 15 min/km co zwykły przeciętny człowiek osiąga po wielu tygodniach treningu. Mu przychodzi to samo siebie.
- Dzięki rozwiniętej szybkość przychodzi również refleks jest lepszy jednak działa w promieniu metra do dwóch od niego. Co znaczy, że w tej odległość jest wstanie zareagować szybkość i zwinnością.
- Jego przyczepność do powierzchni jest lepsza nie wywróci się na zwykłym piasku, jednak może się poślizgnąć na błocie czy lodzie. Wiadomo na ślizgiej powierzchni gdzie przyczepność jest znikoma nawet dla pojazdów.

Limity, usterki mocy i skutki uboczne:
- niezrównoważona szybkość, platanie się nóg i częste upadki. Tutaj chyba nie trzeba wyjaśniać.
- Drżenie co jakiś czas całego ciała... Ciało próbuje się przyzwyczaić do zmiany prędkość oraz jej nagłych zmian.
- Krwotoki z nosa niespodziewane spowodowane zmianą ciśnienia organizmu.
- Przegrzanie bionicznego organizmu: nadmierne używanie superszybkości może prowadzić do przegrzania organizmu.
- Mdłości powodowane nagłym zmienieniem się otoczenia na wolniejszy i szybki
- Atak serca: jeżeli będzie używał swojej szybkości przez dłuższy okres czasu bez przerwy, może doprowadzić do wycieńczenia organizmu, jego serce może doznać ataku lub nawet eksplodować.

Siła i wytrzymałość

- Super siła to moc, która pomaga podnosić przedmioty, których przeciętny człowiek nie dał by rady podnieść. Mutant jest wstanie podnieść 50 kg bez najmniejszego trudu. (dzięki odpowiednim treningom)
- Mięśnie Thunderbirda wytwarzały mniej toksyn zmęczeniowych niż mięśnie zwykłych ludzi. Mógł wysilić się na pełnych obrotach przez kilka godzin, zanim zaczęło go osłabiać zmęczenie.


Limity, usterki mocy i skutki uboczne:
- Wzrost siły fizycznej mutanta jest wprost proporcjonalny do poziomu jego stanów emocjonalnych, takich jak stres, czy w szczególności gniew.
- Niekontrolowana super siła. Co oznacza, że często używa zbyt dużo siły lub zbyt mało. Śmiało można powiedzieć, że klamki i piloty są u niego zagrożone wymarciem.

Poziom II
21%- 40%

Aktualnie użycie mocy 3 posty z 5 odpoczynku na zregenerowanie sił

Szybkość i refleks

- Większa kontrola nad mocą oraz nagle zrywy pojawiają się nieco rzadziej, ale są obecne nadal, jeśli wyczuje zagrożenie. Tylko tyle, że Levi teraz potrafi nad tym zapanować.
- Bardzo łatwo odgaduje ataki w walce z wrogami, natychmiastowo reaguje odpowiedzią w postaci kontry.
- Potrafi tak zwanym interwałem przebiegnąć dystans 10 min/km co zwykły przeciętny człowiek osiąga po wielu tygodniach treningu.
- Dzięki rozwiniętej szybkość przychodzi również refleks jest lepszy jednak działa w promieniu 2 metrów do czterech od niego. Co znaczy, że w tej odległość jest wstanie zareagować szybkość i zwinnością.
Limity, usterki mocy i skutki uboczne:
- Mdłości oraz zawroty głowie zaczynają się zmniejszać przy zmianach szybkości , organizm zaczyna się przyzwyczajać do nich.
- Podobnie jest z ujarzmianie drżenia swoich części ciała ma nad tym większą kontrole, ale nadal występują nie są tak silne jak były na pierwszym poziomie.

Siła i wytrzmałość

- Jest w stanie podnosić przedmioty i istoty ważące do 15o kg, bez większych trudności - wszystko powyżej 150 kg sprawia mu jednak kłopot. Z trudnościami jest podnieść przedmiot 175kg, ale w tedy nie będzie wstanie nim rzucić i będzie musiał odpocząć (4posty).
- Rzucanie, dzięki swojej sile jest w stanie rzucić przedmiotem na odległość nie większą niż 50 metrów. Jednak to zależy od ciężkość tej rzeczy. Na przykład jeśli przedmiot jest do wagi 10 wagi jest wstanie rzucić je na te 50 metrów, ale jak już ciężę to odległość się zmniejsza, a niektórych wypadkach jest to nawet nie cały metr jeśli ma przedmiot do 150 kg.
- Bardziej wytrzymały psychicznie, przez co trudniej wytrącić go z równowagi (chociaż sam jest często bojowo nastawiony do wszystkiego) czy sprawić by się załamał lub poddał.
- Tkanka mięśniowa jest trzy razy gęstsza niż u normalnego człowieka i została rozłożona w taki sposób, że ma masywne ramiona, ramiona i uda. Jego skóra była kilkakrotnie gęstsza niż u normalnego człowieka i zawierała dodatkową warstwę skórzastego naskórka.
- Jego wytrzymałość, podobnie jak siła, ma charakter dynamiczny. Im bardziej jest rozgniewany, tym szybciej się uzdrawia i jest wytrzymalszy.

Poziom III
41- 64%

Aktualnie użycie mocy 3 posty z 4 odpoczynku na zregenerowanie sił

Szybkość i refleks

- Uregulowanie prędkości z jakiej się biegnie i zero mdłości ani też zawrotów głowy z tego powodu. Dodatkowo możliwość widzenie w zwolnionym tempie nie powoduje już skutków ubocznych w postaci migren.
- Biegnąć w jednym tempem przez 5km bez konieczność robienia przerw w bieganiu. Jednak to nie jest sprint ani też interwał, po porostu jednostajny bieg normalny... w średnim tempie 10/4 min/km
- Dzięki rozwiniętej szybkość przychodzi również refleks jest lepszy jednak działa w promieniu czterech metrów do sześciu od niego. Na tej odległość w stanie zareagować szybciej np. pomóc komuś czy zareagować odpowiednio.

Siła i wytrzymałość

- Na tym poziomie jego siłą wzrasta jest w stanie podnosić przedmioty i istoty ważące do 2o0 kg, bez większych trudności - wszystko powyżej 225 kg sprawia mu jednak kłopot. Z trudnościami jest podnieść przedmiot 225kg, ale w tedy nie będzie wstanie nim rzucić i będzie musiał odpocząć (4posty).
- Siła wyrzutu podniesionego przedmiotu rośnie do 75 metrów. Podobnie jak przypadku na poziomie II wszystko zależy od ciężkość.
- Skakania - jest w stanie skoczyć zaledwie 3 razy na wysokość 3 metrów w górę.
- Potrafi dłużej :wstrzymać oddech, wytrzymać bez jedzenia, picia lub snu, czy wykonywać inne fizyczne umiejętności (bieganie, praca, walka itp.).
- Tak zwana twarda skóra dzięki, której potrafi wytrzymać więcej obrażeń od zwykłego człowieka. I nie zrozum mnie źle, każde obrażenie jest tak samo groźne jak dla kogokolwiek innego, po prostu Levi potrafi wytrzymać więcej uderzeń, przed odczuciem tego przez jego ciało np. lekki potrącenie przez samochód lub też zatrzymanie go, który jedzie wolniej (coś jak Edward zrobił to w Zmierzchu). Poza tym nie jest to pancerz tylko możliwość zniesienia więcej bólu niż przeciętny człowiek.


Poziom IV
65% -89%

Aktualnie użycie mocy 4 posty z 3 odpoczynku na zregenerowanie sił

Szybkość i refleks

- Nie ma problemów z bieganiem ani też kontrolowaniem oddechu w czasie nich. Potrafi biegnąć w jednym tempem przez 10km bez konieczność robienia przerw w bieganiu. Jednak to nie jest sprint ani też interwał, po porostu jednostajny bieg normalny... w średnim tempie 15/4 min/km. Natomiast 5 km potrafi przebiegnąć sprintem 3/2 min/km.
- Dzięki rozwiniętej szybkość przychodzi również refleks jest lepszy jednak działa w promieniu sześć metrów do ośmiu od niego. Na tej odległość w stanie zareagować szybciej.

Siła i wytrzmałość

- Levi podniesie przedmioty i istoty ważące do 250 kg, bez większych trudności - wszystko powyżej 250 kg sprawia mu jednak kłopot. Z trudnościami jest podnieść przedmiot 275kg, ale w tedy nie będzie wstanie nim rzucić i będzie musiał odpocząć (4posty).
- Rzucanie, dzięki swojej sile jest w stanie rzucić przedmiotem na odległość nie większą niż 100 metrów. Zależne jest to od ciężkość rzeczy jaką rzuca.
- Wykazał wysoką odporność na rany fizyczne, na ekstremalne temperatury i na większość chorób znanych ludzkość i dość powszechnych jak np grypa. W dodatku ma wyjątkowo rozwinięty czynnik samogojący ( leczenie ran powierzchownych: zadrapania, skaleczenia). Wszystko to zawdzięcza rozwiniętemu układu limfatycznemu. Jednak nie jest wstanie wyleczyć ran śmiertelnych, na tym poziomie i na żadnym. Może regenerować uszkodzoną lub zniszczoną tkankę w tempie, które przekracza szybkość każdego normalnego człowieka. Jednak nie dzieję się to natychmiastowo
- Wykazuje także w pewny stopniu wyższą wytrzymałość przeciwko umiejętnością psychicznym innych mutantów, lecz każda taka sytuacja objawia się potwornymi migrenami oraz krwotokami z nosa.


Poziom V
90%-100%

Aktualnie użycie mocy 5 posty z 2 odpoczynku na zregenerowanie sił

Szybkość i refleks

- Nie ma problemów z bieganiem ani też kontrolowaniem oddechu w czasie nich. Potrafi biegnąć w jednym tempem przez 10km bez konieczność robienia przerw w bieganiu. Jednak to nie jest sprint ani też interwał, po porostu jednostajny bieg normalny... w średnim tempie 10/4 min/km. Natomiast 5 km potrafi przebiegnąć sprintem 3/6 min/km.
- Dzięki rozwiniętej szybkość przychodzi również refleks jest lepszy jednak działa w promieniu ośmiu metrów do dziesięciu od niego. Na tej odległość w stanie zareagować szybciej.
- Jeśli odpowiednio się rozpędzi jest wstanie wbiegnąć na budynek ale nie większy niż 3 metry wysokości, bo traci przyczepność i może spaść

Siła i wytrzmałość

- Jest w stanie podnosić przedmioty i istoty ważące do 30o kg, bez większych trudności - wszystko powyżej 300 kg sprawia mu jednak kłopot. Z trudnościami jest podnieść przedmiot 325kg, ale w tedy nie będzie wstanie nim rzucić i będzie musiał odpocząć (4posty).
- Rzucanie, dzięki swojej sile jest w stanie rzucić przedmiotem na odległość nie większą niż 150 metrów. Podobnie jak na wcześniejszych przedmiot ciężkość robi swoje.
- Wykazał wysoką odporność podobnie jak na poziomie IV, ale z tym, że jest odporniejszy na większość trucizny tym znanym ludzkość (jednak to znaczy, że nie może się zatruć potrzebuje większej dawki oraz bez pozbawienie możliwość regencji) oraz choroby śmiertelne (np. rak, białaczka czy też wirusy pandemiczne). W dodatku ma wyjątkowo rozwinięty czynnik samogojący,
-Jest nieco bardziej odporne na obrażenia fizyczne niż zwykły człowiek. Chociaż daleki był od niewrażliwości, był w stanie wytrzymać siły uderzenia i tępe urazy, które mogłyby poważnie kaleczyć lub zabijać zwykłego człowieka z niewielkim lub umiarkowanym dyskomfortem.


Ogólne Limity, usterki mocy i skutki uboczne:

- Nie potrafi i nie może łączyć ze sobą super szybkość wraz ze siłą... Albo jedno albo drugie. Trochę inaczej sprawa przedstawia się szybkość & refleks, czy też siła & wytrzymałość, bo te zdolność są mocno ze sobą powiązane.
- Szybkość i refleks może być zanegowana przez osoby posiadające moc do negowania mocy innych. Również może zostać zablokowana technicznie na przykład wbiegnie na klejącą powierzchnie itp. Podobnie jak przypadku szybkość moc siły może również zostać zablokowana przez innego mutanta, bądź też technicznie jego moc jest związana z emocjami więc podanie odpowiedniego leku czy też elektrycznego może spowodować, że nie będzie wstanie podnieść.
- Przy dużym zmęczeniu możliwość zasłabnięcia, skrajnie wycieńczenia organizmu, oślepnięcia na długi okres czasu, omdlenia czy też nawet dość długiej straty przytomności przy każdym z tego objawów jego ciało wibruje, a z nosa leci krew.
- Ogólne nadużycie mocy przez Guero objawia się od zmęczenia i bólów mięśni, przez śpiączkę, na stanie skrajnego wyczerpania mogącego skończyć się śmiercią kończąc. Wszystko adekwatnie od tego do czego i przez jaki czas używała umiejętności.

Ciekawostki

- Życie spędził świecie gangsterów, czyli wojny gangów, strzelanie z broni palnej czy nielegalne przekręty do dla niego normalka i codzienność.
- Swojego ojca ledwie pamięta wie, że to dupek, który porzucił ich. Przynajmniej tyle dowiedział się od dziadków ze strony matki.
- Ma własny motocykl i wozi się albo w skórze, albo w jeansowej kamizelce.
- O jego mocy wiedzą tylko najbliżsi, a że ma ich nie wielu to mało kto wie.
- Robi napady, kradzieże, sprzedaje samochody, narkotyki, a i złapiesz go na handlu bronią. Człowiek od wszystkiego.
- Uważa siebie za nadmutanta. W swoich oczach jest mesjaszem. Każdy mutant, który stara się udowodnić nad nim swoją wyższość czy otwarcie staje przeciw niemu musi umrzeć.
-Moc wymaga od niego aktywności fizycznej, więc można zobaczyć go biegającego po ulicach o jakiś nieboskich porach.
- Często nosi słuchawki w uszach bez muzyki, żeby nikt go się nie czepiał. Czasem jednak słucha w nich muzyki, ale to przeważnie rocka, rapu czy też metalu.
- Kiedyś umiał grać na flecie, ale z czasem trochę zapomniał. Bo dawno nie grał. Jednak jakby ponownie wziął go swoje łapy to wiedział by co i jak.
- Jest całkiem niezły w pokera. Nauczył się grać od dziadka... A czasem nawet nauczył się w nim kantować tak by wygrywać. Jedynie tej lekcji jest wdzięczny dziadkowi...
- Przez swój szalony metabolizm bardzo trudno mu się upić, czy też zachorować. Co z jednej strony jest dobre, a z drugiej koszmarem. Bowiem każdy człowiek od czasu do czasu chciałby się tak porządnie upić. Jednak dzięki temu ominęły go wszystkie kompromitujące filmiki z libacji alkoholowych.
- Stara się nie mieć zbyt wielu rzeczy, byle zmieścić wszystko do jednej, wielkiej torby sportowej. Nigdy nie wiadomo gdy federalni lub też DOGS będą chcieli go przymknąć. Woli być przygotowany na wszystko, by w porę się zmyć. Niczym Gromoptak z Fantastycznych zwierząt
- Uwielbia alkohol, ale stara się go pić z umiarem. Czego niestety nie można powiedzieć o kawie - to już zdecydowanie podchodzi pod silny nałóg. W parze z alkoholem idą mocne, duszące papierosy.
- Jest mistrzem walki wręcz ale w tym najklasyczniejszym stylu - boks, chociaż jego styl powoli zaczął przejawiać jakieś ślady ulicznego stylu walki gdzie wszystkie chwyty dozwolone. W końcu przeciwnik nie zrezygnuje z ciosów poniżej pasa bo tak nie wypada, czyż nie?
- Spec od brutalnych tortur, zaczynając od łamania palców, idąc przez wyrywanie paznokci, a kończąc na rzeczach o których strach wspominać.
- Jednak jego największym atutem jest znajomość informatyki oraz umiejętność pisania kodów, łamania zabezpieczeń, tworzenia wirusów, a także pozyskiwania informacji z zabezpieczonych źródeł. Stworzył kod dzięki któremu przyczynił się do nie jednego kryzysu giełdowego jakiś akcji... W ten sposób też zarobił parę groszy. Warto wspomnieć, że ten kod stworzył wieku 13 lat.
- Ma spory próg bólu, chociaż nie jest pewny czy to samo tyczy się tego psychicznego. Jednak to dzięki swojej mocy innym wypadku nie wiadomo jak to by było z tym.
- Posiada podstawowe szkolenie wojskowe(strzelanie, survival, wiedza taktyczna, walka wręcz)
- Magnes na kłopoty, mimo że wcale ich nie szuka


The Gifted
The Gifted
Wiek postaci : 0
Rejestracja : 07/09/2022
Punkty : 488
Liczba postów : 717
https://the-gifted-pbf.forumpl.net/

Levis Guero Morrison Empty Re: Levis Guero Morrison

Nie Paź 23, 2022 11:18 pm

Karta zaakceptowana


Wiele wydarzyło się na pierwszej odsłonie The Gifted. Witamy ponownie, Levis Guero Morrison.
__________________________________________________________________
Za kontynuację gry Twoja postać otrzymuje następujący bonus:

  • +3% do Poziomu Mocy


Procent Mocy: 88%

Grupa krwi: 0+
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach