"Trinity" Nightclub

//18 grudnia 2019//

Cass miała ochotę się zabawić. Doszła do siebie na tyle, że mogła sobie w końcu pozwolić na wyjście do klubu by się nieco wyluzować. Ostatnie dni były dość intensywne, i niestety nie koniecznie były one takie jak by sobie zaplanowała. Akcje z Esme, rozmowy z Sebastianem. Dowiedziała się przy okazji, że jej szef jest jej ojcem. Bosko. Oczywiście wyniki testów genetycznych jeszcze nie doszły, jednak coś jej mówiło, że matka była w pełni świadoma z kim zaszła w ciążę. Jednak póki co, starała się nie myśleć o sobie jako o córce Dona Serrano. Jeśli okaże się, że to nie prawda, wszystko będzie po staremu, ale jeśli okaże się to prawdą... Wolała na razie nie myśleć, choć jakiś plan musiała mieć. Wiedziała tylko jedno - Don; przynajmniej na razie, nie mógł się dowiedzieć.
Ale nie przyszła tu po to by się zamartwiać nad tym wszystkim, tylko, żeby się wyluzować. Zapomnieć choć na jeden wieczór o problemach i kto wie.... Może znaleźć sobie ciekawe męskie towarzystwo na dzisiejszy wieczór... A może nawet noc.

// 18 grudnia 2019

Nie tylko Cassandra potrzebowała innego towarzystwa, aby się rozkręcić. Oderwać od rzeczywistości. W tym klubie przebywał ktoś, kogo już długo znała. Raven Kenway. Z powodu licznej ilości przebywających osób o tak późnej porze, mogli się nie zauważyć. Siedział przy innym stoliku, znajdującym się pod ścianą dosłownie sam. Obserwował otoczenie, słuchając też puszczanej muzyki.
Od odejścia z pracy w klubie należącym prawdopodobnie do Serrano, nie odnalazł żadnej pracy. Wrócił do swoich starych nawyków kradzieży na przetrwanie. Ale kiedy przyszła zima, otrzymał schronienie w ciepłym domku w lesie u znajomego. Nie mógł narzekać, ale dzięki znajomości z Christopherem Varcerem, doświadczył nowych rzeczy. Mężczyzna ten pokazał mu również inne strony funkcjonowania i sprawiania cielesnych przyjemności. Aż do takiego stopnia, że uczynił go sobie "kotem na własność", o czym dla niewtajemniczonych mogła sugerować obroża na szyi Ravena. Ciekawskim tłumaczył upodobaniem do psiej obroży. Miała ona jednak swoje zalety, które najchętniej spodobały się jego bratu Rayowi. Hamowała jego agresję.
Mężczyzna w pewnym momencie rozejrzał się po klubie i zatrzymał wzrok na barze. Miał dziwne wrażenie, że dostrzegł znajomą kobiecą postać. Wywrócił oczami bardziej do siebie, jakby chciał powiedzieć "na cholerę się tu przypałętała". Skupił się na obserwacji tłumu, jakby polował na ciekawą ofiarę. Napojem, jakim delektował się w tym miejscu, było piwo.

Cass nawet nie była świadoma, że w klubie był również Raven. Co prawda, nawet by jej to za bardzo nie przeszkadzało. I zapewne gdyby widziała jego reakcję gdy tylko ją zobaczył, zaśmiała by się. W sumie jak z większości rzeczy które zazwyczaj widuje.
Odebrała swojego drinka po czym skierowała swe kroki w kierunku stolików. Cóż, pod warunkiem, że znalazłaby jakiś wolny. Mogłaby z łatwością przejść do strefy VIP ale zazwyczaj spędzała tam czas z ludźmi z pracy dobijając jakiegoś targu, lub po prostu chcąc mieć trochę prywatności np z Dylanem. Co ostatnimi czasy zdarzało się coraz rzadziej.
Przechodząc między stolikami zauważyła znajomą twarz. Uśmiechnęła się i podeszła do Ravena, jednak nie przysiadła się.
-Proszę, proszę. Nie sądziłam, że można Cię spotkać w takich miejscach.
Powiedziała wciąż lekko się uśmiechając.

Dla kobiety nie powinno być zdziwieniem, że Raven przebywał w takim miejscu. Kluby były czymś, co pozwalały na więcej. Nawet, jeżeli zasady tego miejsca zabraniały. Pracował jako ochrona. Uczestniczył w podziemnych walkach. Był rozpoznawalny. A mimo zarobionego dobrego hajsu, mieszkał w lesie, w namiocie. Jedynie na zimę, do ciepłego domu przygarnął go nowy znajomy.
Miał nadzieję, że znajoma osoba, którą tutaj dostrzegł, nie wykaże nim zainteresowania. Zakazała mu się zbliżać do członków swojej rodziny, co było frustrujące, ale jakoś trzymał się tej chorej zasady.
Uniósł leniwie spojrzenie na nią. Nie okazując jakiegokolwiek zachwytu jej obecnością.
- To ironia?
Zapytał. Uśmiechając się kącikiem ust. Jakby wiedział, jakiego słowa użył.

Jakoś ją nie zdziwiło jego niezadowolenie z jej obecności. Jedynie rozbawiło jeszcze bardziej. Może i nie powinno ją dziwić, że spotkała go właśnie w takim miejscu, jednak sądząc po ich ostatnich spotkaniach, raczej bardziej spodziewałaby się go w lesie niż w klubie.
-Dalekie to było od ironii. Jednak prędzej spodziewałabym się Ciebie w nieco innych warunkach niż takich.
Ich pierwsze dwa spotkania odbyły się w lesie, ostatnie zaś w biurze. Wcześniej widziała go jedynie z oddali np na ringu lub nieopodal go. Nie dziwota więc, że nie spodziewała się go w jednym z lepszych klubów w Seattle.

- Heh.
Prychnął rozbarwiony jej odpowiedzią. Gestem głowy wskazując jej wolne krzesło. Chyba, że wolała stać jak kłoda, to nie miał nic przeciwko. Choć wolałby, żeby nie patrzyła na niego z góry.
- Zmiana otoczenia czasami jest potrzebna.
Odparł w odpowiedzi. Co sprawiło, że pojawił się w klubie? Miał w tym konkretny cel? Nie pracował tutaj. Nie walczył. Może szukał swojej ofiary? Problemów? Chciał posłuchać szalonej i głośnej muzyki? Mogło go tutaj pokierować wszystko. Nawet próba ukrycia się przed kimś. Sięgnął po swoje piwo i upił łyka.

Usiadła na krześle naprzeciw niego bo w sumie, dlaczego miałaby tego nie zrobić? Choć początkowo planowała pójść w swoją stronę, to w tej chwili stwierdziła, ze nie będzie to aż takim złym pomysłem. A nóż widelec się jakoś dogadają i może przestaną nawzajem skakać sobie do gardeł. Byłaby to przyjemna odmiana.
Uśmiechnęła się lekko słysząc, jak wspomniał o zmianie otoczenia.
-Prawda...
Odpowiedziała jedynie po czym rozejrzała się po klubie upijając łyka swojego drinka by po chwili spojrzeć na Ravena.
-Przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu czy tak o?
Spytała z ciekawości spoglądając na Ravena. Jeśli miał jakiś konkretny cel pobytu tutaj, to nie zamierzała mu przeszkadzać, jednak jeśli nie, zaproponowałaby mu przejście do strefy VIP razem z nią. Nie przepadała za takim przepychaniem się w te i z powrotem. Wolała jednak większą swobodę i prywatność.