Vincent -Vanessa G.

Telefon, godziny popołudniowe, 12 grudnia

- Hej skrzacie. Tęskniłaś?- usłyszała znajomy głos

Tego dnia nie spodziewała się usłyszeć dzwonka telefonu. Przeniosła spojrzenie na wyświetlacz i uniosła brew, obcy numer. Odebrała.

- Słucham? - Odezwała się do słuchawki a gdy usłyszała znajomy głos niemal poderwała się w miejscu
- Vincent? Vinc to Ty? Gdzie jesteś? Wszystko dobrze? Pewnie że tęskniłam! Martwiłam się o Ciebie dupku! Zostawiłeś mnie bez słowa!

Przez chwilę odpowiedziało jej jedynie milczenie.
- Po odejściu Ness, musiałem to przetrawić. Nie dąsaj się, skrzacie - usłyszała spokojny głos w słuchawce.
Wiedziała w końcu o śmierci swojej imienniczki, więc nie była tym zdziwiona.
- Wiem, że nie możesz sama wychodzić, więc może spotkamy się w Lagunie? Zabiorę cię na wycieczkę, na przeprosiny

- To Ciebie nie tłumaczy...ale no dobrze. Powiedzmy, że wybaczę ale musisz się postarać!
Przyznała słuchając tego co miał jeszcze do przekazania.
- Jasne czemu nie! To widzimy się w Lagunie! Daj znać jeszcze kiedy Ci pasuje. Muszę tacie powiedzieć, że chcę do Laguny bo teraz mieszkamy już w innym miejscu.
Dodała a w słuchawce było słychać chrupanie chipsa, którego właśnie zajadała.